Wisła zajęła na koniec sezonu drugie miejsce, ale z powodu wicemistrzostwa nie było wielkiej fety. Kibice przyzwyczajeni do triumfów w krajowych rozgrywkach cieszyli się umiarkowanie. Po meczu przybili "piątki" swoim ulubieńcom, a ci rzucili na trybuny swoje meczowe trykoty. Fanom trzeba przyznać, że nie tracili wiary i dopingowali do końca, nawet gdy z Poznania dochodziły wieści o golach strzelanych przez Lecha. Spotkanie nie stało na zbyt wysokim poziomie. W pierwszej połowie przez większość czasu przeważała Wisła, ale atakowała bez wielkiej werwy. Udało się jednak "wymęczyć" gola, gdy po dokładnym dośrodkowaniu Szinglara piłkę do bramki Onyszki wepchnął z bliska Patryk Małecki. Wcześniej Wisła miała jeszcze dobre sytuacje po strzałach Marcelo (strzał głową obronił Onyszko), Małeckiego (obok słupka), Brożka (fatalnie wykończył sytuację sam na sam z bramkarzem) i Boguskiego (strzelał głową, ale obronił Onyszko). Odra oddała kilka strzałów, ale ze względu na ich jakość i znikome zagrożenie dla bramkarza Wisły nie będziemy o nich wspominać. Po przerwie mecz był jeszcze słabszy. Piłkarze Wisły grali, jakby kręcili film instruktażowy pod tytułem "co robić, żeby nie strzelić gola". Przodował w tym zwłaszcza Rafał Boguski - napastnik, który najwyraźniej bał się uderzać na bramkę. W każdej bowiem sytuacji w polu karnym próbował szukać lepiej ustawionych kolegów. Nawet wtedy, gdy sam miał idealną sytuację strzelecką. Najbliższy pokonania Onyszki w drugiej połowie był Łobodziński, który w 52. minucie huknął w poprzeczkę po podaniu od Sobolewskiego. Groźnie uderzał też w 66. minucie Małecki, ale z 13. metrów strzelił prosto w Onyszkę. Chwilę później piłka wpadła do siatki Wisły. Chwilę konsternacji przerwał sędzia liniowy, który pokazał, że Bueno znalazł się na pozycji spalonej, gdy dostawał piłkę w polu karnym. Spalonego nie było za to w 93. minucie spotkania, gdy Brazylijczyk otrzymał podanie w "szesnastce" i pewnym strzałem pokonał Marcina Juszczyka. Powtórzył się scenariusz z meczu z Cracovią. "Biała Gwiazda" po raz drugi z rzędu straciła gola w doliczonym czasie gry i dała sobie odebrać niemal pewne zwycięstwo. Mecz kończył się przy akompaniamencie petard i wyzwisk. Tuż przed bramką Bueno kibice Odry wszczęli pierwszą zadymę stadionową w historii swoich wojaży po ekstraklasowych stadionach. Przepychanki z ochroną trwały kilka minut. Bojowy nastrój szybko podchwycili fani Wisły, którzy ruszyli w stronę ich sektora, lecz ochronie udało się uspokoić wzburzoną krew kibiców. Wisła Kraków - Odra Wodzisław 1-1 (1-0) Bramki: 1-0 Patryk Małecki (36), 1-1 Daniel Bueno (90+2). Wisła: Marcin Juszczyk - Peter Singlar, Arkadiusz Głowacki, Marcelo , Piotr Brożek - Wojciech Łobodziński (88. Krzysztof Mączyński), Radosław Sobolewski, Issa Ba, Junior Diaz (80. Andraz Kirm) - Patryk Małecki (73. Tomas Jirsak), Rafał Boguski. Odra: Arkadiusz Onyszko - Stanislav Velicky, Jacek Kowalczyk, Marcin Dymkowski, Łukasz Pielorz - Piotr Piechniak, Marcin Malinowski (62. Marcin Chmiest), Aleksander Kwiek, Mauro Cantoro, Brasilia (73. Jan Woś) - Daniel Bueno. Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin). Żółta kartka - Wisła Kraków: Issa Ba. Odra Wodzisław: Brasilia, Daniel Bueno, Aleksander Kwiek. Widzów 5˙000.