Mecz zaczął się obiecująco. W pierwszej akcji Lech wywalczył 2 rzuty rożne. Za moment wiślacy zrewanżowali się dwoma kolejnymi kornerami. Zapału piłkarzom do ofensywnej gry starczyło tylko na kwadrans. Trener Jose Maria Bakero tak wystraszył się Wisły, że posadził na ławce Semira Stilica i Rafała Murawskiego, którzy mogli napędzać ofensywę "Kolejorza". Dodatkowo jakiegoś urazu nabawił się Artjoms Rudnevs i jeszcze przed przerwą został zastąpiony przez Vojo Ubiparipa. Przed przerwą obydwa zespoły nie miały zbyt wielu okazji do zdobycia gola. W 7. minucie Siergiej Pareiko obronił - z pewnymi kłopotami - strzał z rzutu wolnego Jacka Kiełba. Chwilę później w pole karne Lecha wpadł Patryk Małecki, ale tam się zupełnie pogubił i nie zdołał oddać celnego strzału. W 19. minucie Cwetan Genkow starał się wymusić rzut karny, ale arbiter nie nabrał się na upadek Bułgara. Po przerwie do bardziej zdecydowanych ataków ruszyli wiślacy. uzyskali przewagę, nieźle rozgrywali piłkę, ale nie stwarzali zbyt wielu okazji bramkowych. Mniej aktywny był Meor Melikson, który był uważnie pilnowany przez rywali. Lech za to sprawiał wrażenie, jakby bronił jednego punktu. W 61. minucie w niezłej sytuacji znalazł się Andraż Kirm, lecz jego strzał z kąta był zupełnie nieudany. A mógł podawać do Genkowa. Jeszcze lepszą okazję Słoweniec zmarnował w 67. minucie, gdy po podaniu Małeckiego, znalazł się sam przed Krzysztofem Kotorowskim. Wiślak, zamiast strzelić gola, podał piłkę bramkarzowi Lecha, bo trudno to co zrobił nazwać strzałem. Losy meczu rozstrzygnęły się w 73. minucie. Cezary Wilk podał z prawego skrzydła do Genkowa, ten przyjął sobie piłkę w polu karnym i płaskim strzałem zdobył gola. Wtedy Bakero wpuścił na boisko Stilica, ale na wiele się to nie zdało. Lech nie był w stanie już zagrozić bramce Wisły, która spokojnie dowiozła minimalne zwycięstwo do końca. To była pierwsza wygrana "Białej Gwiazdy" z "Kolejorzem" od siedmiu spotkań. Krakowianom do zapewnienia sobie mistrzowskiego tytułu brakuje jeszcze trzech punktów. Po meczu powiedzieli: Jose Maria Bakero (trener Lecha): - Spodziewaliśmy się agresywnego pressingu krakowskiej drużyny i w pierwszej połowie istotnie go mogliśmy obserwować. Jednak w jego wyniku - poza pojedynczymi akcjami - nie mieliśmy problemów w defensywie. W drugiej połowie staraliśmy się prowadzić grę. Po stracie gola - w końcówce spotkania - bardzo dobrze, konsekwentnie grała defensywa Wisły. Nam zabrakło siły ataku, aby zdobyć wyrównującego gola. Spodziewałem się, że wygra drużyna, która strzeli jedną bramkę. Szkoda, że nie byliśmy to my. Robert Maaskant (trener Wisły): - Zdecydowaliśmy się dziś zagrać bardziej defensywnie niż zwykle na własnym stadionie. Wiedzieliśmy bowiem, że Lech musi wygrać, jeśli chce coś osiągnąć w tym sezonie. Po przerwie moi zawodnicy czekali na ataki Lecha, graliśmy z kontry. Powinniśmy już wykorzystać tę stworzoną przez Kirma, udało się zdobyć gola nieco później. Po tym trafieniu gra się praktycznie skończyła. Wisła Kraków - Lech Poznań 1-0 (0-0) Bramki: 1-0 Cwetan Genkow (73.) Wisła: Sergei Pareiko - Erik Cikos, Kew Jaliens, Osman Chavez, Dragan Paljic - Patryk Małecki (90. Tomas Jirsak), Radosław Sobolewski, Cezary Wilk, Maor Melikson (90+3. Maciej Żurawski), Andraz Kirm (79. Michaił Siwakow) - Cwetan Genkow. Lech: Krzysztof Kotorowski - Luis Henriquez, Manuel Arboleda, Bartosz Bosacki, Grzegorz Wojtkowiak - Jacek Kiełb, Hubert Wołąkiewicz (57. Rafał Murawski), Dimitrije Injac (75. Semir Stilic), Siergiej Kriwiec, Jakub Wilk - Artjoms Rudnevs (45. Vojo Ubiparip). Sędzia: Robert Małek (Zabrze). Żółta kartka - Wisła Kraków: Cezary Wilk. Lech Poznań: Luis Henriquez, Hubert Wołąkiewicz, Semir Stilic. Widzów 18˙000. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Ekstraklasy Zobacz zapis relacji na żywo