Polscy wioślarze są blisko zrealizowania celu jakie postawiły im władze związku. Przed mistrzostwami liczono na trzy-cztery medale. "Przy tym poziomie jakie prezentują reprezentacje z całego świata wszystko jest możliwe. Żadnej osady nie pozbawiłbym szans zdobycia medalu. Na mecie często są niewielkie różnice. Wystarczy dobry dzień, jeden dobry wyścig" - tłumaczył Stadniuk. Szef związku przyznał, że podczas piątkowych półfinałów największą niespodziankę sprawiła czwórka bez sternika wagi lekkiej, która wygrała swój bieg. "To nie jest jednak tak, że na nią wcale nie liczyliśmy" - zaznaczył. Jego zdaniem, w przypadku srebrnych medalistów z Pekinu powtarza się sytuacja z ubiegłego roku. Podczas zawodów Pucharu Świata rozgrywanych w Poznaniu, dwa miesiące przed igrzyskami, osada nie awansowała do finału A. W tym roku na PŚ w Lucernie Polacy także znaleźli się poza czołową szóstką i wydawało się, że są daleko od formy. "Po zawodach w Lucernie powiedziałem im, że jeśli zrobią taki postęp jak w ubiegłym roku między regatami w Poznaniu, a Pekinem, to będzie dobrze. Tymczasem widzę, że zrobili jeszcze większy" - zauważył. Szef związku chwalił też Magdalenę Kemnitz i Agnieszkę Renc, które popłyną w finale A w konkurencji dwójki podwójnej wagi lekkiej. "Akurat zakładałem, że dziewczyny wejdą do finału i myślę, że nie jest to ich ostatnie słowo" - podsumował Stadniuk.