W rywalizacji czwórek podwójnych mistrzowie olimpijscy: Adam Korol (AZS AWFiS Gdańsk), Michał Jeliński (AZS AWF Gorzów), Marek Kolbowicz i Konrad Wasielewski (obaj AZS Szczecin) po raz kolejny nie dali szans rywalom. Pewnie pokonali Australijczyków i Chorwatów, z którymi przegrali w regatach Pucharu Świata w Monachium. Z drugiego półfinału awansowali Niemcy, Włosi i Francuzi. Zdaniem Korola, osada niemiecka wydaje się być głównym rywalem w walce o tytuł mistrzowski. "Nie płynęliśmy dotąd z nimi, znamy ich tylko z obserwacji. Wydają się być bardzo mocni. Szanujemy każdego przeciwnika i tak naprawdę w tym finale każda ekipa ma szansę na złoto" - przyznał, dodając że zdaje sobie sprawę z ogromnych oczekiwań kibiców i mediów. Podkreślił jednak, że nie są "maszyną do wygrywania". - Niektórym się wydaje, że włączamy w pewnym momencie coś w komputerze i jest zwycięstwo. A my nie mamy patentu na wygrywanie. Podczas finału będzie duża presja, duże oczekiwania, ale mam nadzieję, że sobie z tym poradzimy. Choćby tak, jak na igrzyskach, a przecież tam gra szła o wiele większą stawkę - podsumował szlakowy trzykrotnych mistrzów świata. W piątek trzecie miejsce w półfinale zajęła żeńska dwójka podwójna wagi lekkiej w składzie Magdalena Kemnitz (Posnania RBW) i Agnieszka Renc (WTW Warszawa). Przez pierwsze 1000 metrów Polki płynęły na czwartym miejscu za Dunkami, ale później rywalki zaczęły słabnąć. - Dunki miały początkowo sprzyjający wiatr i to im pomogło. My starałyśmy nie myśleć o przeciwnościach losu, chciałyśmy po prostu dać z siebie wszystko. No i udało się, choć to nie była nasza najlepsza jazda. To nie było jeszcze to, co w Pucharze Świata w Monachium, gdzie zajęłyśmy drugie miejsce. Tamten bieg był perfekcyjny i jak dotąd nie udało nam się go jeszcze powtórzyć - tłumaczyła Renc. Jak przyznała, sam awans do najlepszej szóstki mistrzostw świata jest dla niej sporym sukcesem. "To są dopiero moje pierwsze mistrzostwa świata seniorów. Rok temu w młodzieżowych byłam dopiero dziewiąta. A co do finału - rywalizacja w tej konkurencji jest na wysokim i wyrównanym poziomie. W finale można równie dobrze wygrać, jak być ostatnim"- dodała. Nie zawiedli srebrni medaliści z igrzysk olimpijskich z Pekinu - czwórka bez sternika wagi lekkiej w składzie: Paweł Rańda (AZS Politechnika Wrocław), Łukasz Pawłowski (AZS UMK Energa Toruń), Miłosz Bernatajtys i Łukasz Siemion (obaj Lotto Bydgostia WSG Bank Pocztowy). Polacy zaczęli dość wolno, po pierwszych 500 metrach zajmowali dopiero piątą pozycję. Później w błyskawicznym tempie mijali kolejnych rywali i pierwsi minęli metę, wyprzedzając o 1,58 s Włochów i 2,15 s Francuzów. - Nawet za bardzo nie wiedzieliśmy, że przegrywamy, cały czas jednak płynęliśmy w stawce. Różnice były niewielkie. W połowie dystansu mieliśmy zaatakować i udało się wyjść na prowadzenie. Mieliśmy taki plan i go dokładnie zrealizowaliśmy - przyznał na mecie Pawłowski. Władze Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich nie miały zbyt dużych oczekiwań wobec tej osady, gdyż wyniki osiągane w Pucharze Świata nie napawały optymizmem. - Ten sezon był dla nas bardzo trudny ze względu na kontuzję jednego z członka osady z Pekinu - Bartka Pawełczaka, ale Łukasz Siemion dobrze go zastępuje. Nie przejmowaliśmy się wynikami w Pucharze Świata, robiliśmy spokojnie to, co sobie wyznaczyliśmy - tłumaczył z kolei Rańda. O medale mistrzostw świata powalczą również męska ósemka, dwójka podwójna kobiet (Julia Michalska, Magdalena Fularczyk) oraz czwórka podwójna wagi lekkiej kobiet (Ilona Mokronowska, Monika Myszk, Weronika Deresz i Natalia Maciukiewicz). Do tej ostatniej konkurencji zgłosiło się tylko pięć osad, więc Polki nie musiały startować w przedbiegach. Finały rozegrane zostaną na torze regatowym Malta w sobotę i niedzielę.