W niedzielnym finale gry pojedynczej mężczyzn zdecydowanym faworytem był przecież Szwajcar. Jego bilans w dotychczasowych meczach z Amerykaninem nie pozostawiał żadnych wątpliwości, wynosił 18-2, a w spotkaniach rozegranych na trawie, w tym dwóch finałach Wimbledonu, 3-0. Roddick zagrał jednak chyba najlepiej w karierze, był równorzędnym partnerem dla Federera, przegrywając dopiero po pięciosetowej walce 7:5, 6:7 (6-8), 6:7 (5-7), 6:3, 14:16 w meczu trwającym cztery godziny i 16 minut. Londyńska publiczność to doceniła. Amerykanin dostał wielką owację, chyba nawet większą niż rekordzista z Bazylei. - Jestem w gronie niewielu szczęśliwców, którzy byli tak wspierani i dziękuję za to. Chcę pogratulować Rogerowi, który jest prawdziwym mistrzem i zasłużył na wszystko - powiedział Roddick, a zwracając się do swojego rodaka Samprasa, któremu Federer odebrał rekord dodał: - Przepraszam Pete, starałem się. Szwajcar starał się pocieszyć pokonanego rywala. - Wiem, co czujesz, rok temu byłem przecież na twoim miejscu (po wspaniałym finale uległ w pięciu setach Rafaelowi Nadalowi - przyp. red.). Jestem pewny, że wrócisz tutaj i w końcu wygrasz ten turniej. W niedzielę ja miałem więcej szczęścia - stwierdził. - Tylko, że ty wcześniej pięciokrotnie wygrywałeś - słusznie zauważył Roddick. - Mam jednak nadzieję, że kiedyś moje nazwisko znajdzie się na tablicy zwycięzców Wimbledonu - dodał. Amerykanin może czuć niedosyt. W całym pojedynku został przecież tylko raz przełamany, ale stało się to w najważniejszym momencie, w 30. gemie decydującego seta. Wcześniej w piątej partii Roddick 10 razy bronił się własnym podaniem przed przegraniem meczu. Z kolei w tie-breaku drugiego seta Amerykanin prowadził już 6-2, by przegrać go 6-8. - Nie ma możliwości, aby taka sytuacja nie zaprzątała ci głowy. Jesteśmy przecież ludźmi, a nie cyborgami, ale w takim wypadku są dwie opcje albo możesz się poddać, albo grać dalej. Ta druga brzmi dla mnie lepiej - powiedział Roddick. I postąpił zgodnie z drugą opcją. Mimo że trzecią partię również przegrał w tie-breaku, w kolejnej przełamując w czwartym gemie po raz drugi w meczu (wcześniej zrobił to na zakończenie pierwszego seta) Federera, doprowadził do decydującego starcia. Czytaj także: Roger Federer wygrał Wimbledon Kariera Federera zatoczyła koło On jest największy w historii