Kontrkandydatem Anastasiego, który został w czwartek wybrany na szkoleniowca biało-czerwonych, był jego rodak Ferdinando De Giorgi. - Członkowie Wydziału Szkolenia zdecydowanie poparli Anastasiego. Za nim przemawiają dorobek i sukcesy, jakie odniósł. Jestem przekonany, że to dobry wybór, z pożytkiem dla polskiej siatkówki - powiedział Radomski. Do października 2010 roku Anastasi pracował z włoską drużyną narodową, która w mistrzostwach świata na własnym terenie zajęła czwarte miejsce. - We Włoszech zapanowało spore rozczarowanie tym rezultatem i Anastasi był jedną z jego "ofiar". Z rozmów między prezesami federacji obu krajów wynikało, że władze w pewnym sensie poświęciły Anastasiego, by uspokoić atmosferę. A prawda jest taka, że jak na obecną generację włoskich siatkarzy czwarte miejsce w świecie to bardzo dobre osiągnięcie - dodał. Radomski przyznał, że gdyby Jacek Nawrocki po zakończeniu obecnego sezonu zgodził się odejść ze Skry Bełchatów i pracować wyłącznie z kadrą, to on byłby jej szkoleniowcem. - To był nasz warunek. Koledzy, którzy w przeszłości łączyli pracę w klubie i reprezentacji, byli zdecydowanie przeciwni takiemu rozwiązaniu. Doświadczenie pokazuje, że niezmiernie trudno pogodzić obie funkcje. Nawrocki jednak nie dał się przekonać - wyjaśnił szef Wydziału Szkolenia, który jednak Polaków widzi w sztabie włoskiego selekcjonera. - Wiadomo, że Anastasi zawsze pracuje z Andreą Gardinim i zapewne będzie chciał, by był jego asystentem. Ale resztę sztabu mogliby stanowić Polacy, a najbliżej pierwszego trenera powinien być młody, utalentowany szkoleniowiec, który nabierałby doświadczenia i w przyszłości mógłby przejąć reprezentację - ocenił Radomski.