Ponad 25 mln euro wydały już na wzmocnienia tego lata tureckie kluby. Pod względem transferowych wydatków turecka Superlig plasuje się w tym momencie na 7. miejscu w Europie! Prawdziwymi królami transferowego polowania są jak na razie nad Bosforem działacze Besiktasu Stambuł. Zespół, który w poprzednim sezonie zajął dopiero czwarte miejsce w tabeli (premiowane awansem do Ligi Europejskiej), w najbliższych rozgrywkach chce rozdawać karty nie tylko na krajowym podwórku, ale i w międzynarodowej rywalizacji. Biało-czarne stroje w przyszłym sezonie zakładać będą Portugalczyk Ricardo Quaresma, wykupiony z Interu Mediolan za ponad siedem milionów euro i hiszpański pomocnik Guti, któremu skończył się kontrakt z Realem Madryt. Nad Bosforem przypomnieć się Europie Quaresma liczy na to, że dzięki występom w Turcji przypomni o sobie kibicom w Europie, bo przecież jest piłkarzem ledwie 26-letnim. Ostatnio jednak zupełnie nie wiodło mu się w Interze i z najlepszej drużyny kontynentu odchodził w niesławie, jako ten, który zupełnie nie spełnił pokładanych w nim nadziei. O transferze Gutiego pisał już na swoim blogu Dariusz Wołowski, a dodać wypada tylko tyle, że mimo wielkich oczekiwań kibiców, do tej pory Hiszpanie na tureckiej ziemi radzili sobie bardzo przeciętnie. Sprowadzeni dwa lata temu do Fenerbahce Stambuł Josico i Daniel Guiza nie spisywali się w Turcji tak dobrze, jak na Półwyspie Iberyjskim. Skutki były takie, że Josico ledwie po 14 meczach wrócił do Las Palmas, a Guiza jest tego lata łączony ze swym dawnym klubem - Getafe. Sprowadzenie Gutiego i Quaresmy do i tak mocnej już kadrowo drużyny to jednak nie koniec szaleństw działaczy Besiktasu. Szefowie klubu wymarzyli już sobie kolejną gwiazdę - tym razem na ich celowniku znalazł się norweski napastnik Aston Villi Birmingham, John Carew. Wiadomość o tym, że napastnik "the Villans" znalazł się w orbicie zainteresowań Besiktasu obiegła angielskie media zaraz po tym, jak działacze tureckiego klubu dopięli transfer Gutiego. Dla Carew byłby to spektakularny powrót do zespołu "Czarnych Orłów", bowiem w sezonie 2004/2005 reprezentował już barwy Besiktasu. W poprzednim sezonie rosły snajper z Norwegii zdobył dla swego klubu 10 bramek w Premier League. Nie tylko Besiktas Transferowa gorączka trwa jednak w najlepsze także u największych rywali Besiktasu - w Fenerbahce i Galatasaray. "Kanarki", jak nazywa się Fenerbahce, wymarzyły sobie transfer holenderskiego napastnika AC Milan, Klaasa-Jana Huntelaara. Holender specjalnie nie pali się do przejścia do Turcji, ale już nie tacy napastnicy jak on na początku kręcili nosem, a potem, gdy zobaczyli ogromne pieniądze szefów Fenerbahce, szybko podpisywali kontrakt. Zresztą nawet, jeśli nie uda się sprowadzić Huntelaara, ekipa "Kanarków" jest już zabezpieczona. Jeszcze przed mundialem w RPA udało się bowiem pozyskać Słowaka Miroslava Stocha. Na początku lipca 8 mln euro zasiliło z kolei konto francuskiego Lille, z którego nad Bosfor przybył ciemnoskóry napastnik Issiar Dia. Senegalczykowi, który w poprzednim sezonie Ligue 1 trafił do siatki 8 razy piłki będzie dogrywał wracający z wypożyczenia do francuskiego Toulouse Kazim Kazim. Ponadto na liście życzeń Fenerbahce po mistrzostwach świata znalazł się napastnik Rennes, Ghanijczyk Asamoah Gyan. Piłkarz przypominający stylem gry Didiera Drogbę jest wyceniany przez władze Rennes na minimum 15 mln euro, a pierwsza oferta, która napłynęła do Bretanii z tureckiej drużyny została już odrzucona. Szefowie "Kanarków" nie zamierzają się jednak zniechęcać. I słusznie, bo na mundialu w RPA Gyan pokazał naprawdę dużą klasę (nawet pomimo przestrzelonego karnego w ćwierćfinale z Urugwajem). Apetyty fanów Galaty Wielkie transfery planują także w drużynie Galatasaray, które w poprzednim sezonie zajęło ostatecznie 3 miejsce. Apetyty fanów "Galaty" przed nadchodzącymi rozgrywkami wzbudził fakt, że już wiadomo, iż w przyszłym sezonie na Ali Sami Yen zagrają Kolumbijczyk Juan Pablo Pino i pochodzący z Albanii Lorik Cana. Pino jest skrzydłowym, a w poprzednim sezonie reprezentował barwy Monaco (14 meczów, 2 asysty, bez gola). Turcy zapłacili za niego drużynie z księstwa 3 mln euro. Około 7 mln euro kosztował za to obrońca lub defensywny pomocnik Cana, który ostatni sezon spędził w barwach angielskiego Sunderlandu. Teraz władze Galatasaray koncentrują się na utrzymaniu obecnego składu, bo w ostatnich dniach pojawiły się spekulacje, że brazylijski pomocnik Elano może odejść do Interu Mediolan. Co ciekawe, transferowa gorączka w Turcji objęła także Polaków! Arkadiusz Głowacki, wieloletni kapitan Wisły Kraków zasilił Trabzonspor, w którym niegdyś grał już inny reprezentant Polski - Mirosław Szymkowiak. O wziętym w "jasyr" Głowackim pisaliśmy już szeroko w naszym serwisie. Innym polskim piłkarzem, który w następnym sezonie zagra w Turcji jest kapitan polskiej kadry - Michał Żewłakow. Popularny "Żewłak" zasili stołeczne Ankaragucu, gdzie jego kolegą będzie m.in. słowacki napastnik Robert Vittek, strzelec 4 goli na niedawno zakończonym mundialu w RPA. Na razie polskie kluby mogą pomarzyć o kwotach, jakie przeznaczają na transfery tureckie zespoły. W naszej piłce transfer za choćby milion euro wciąż robi duże wrażenie, a najbardziej rozrzutne zespoły wydają przez kilka lat tyle, ile na jednego Kolumbijczyka Pino wydaje Galatasaray. Ciekawe kiedy kluby znad Wisły na transferowym rynku będą sobie poczynać tak, jak dziś czynią to Turcy? Bartosz Barnaś Dyskutuj na blogu Bartka Barnasia! Zobacz prezentację Ricardo Quaresmy w Besiktasie: