Od samego początku stroną dominującą byli gospodarze. Nie do końca jednak wiedzieli, jak trafić do siatki. Próbowali więc różnych sposobów. Już w 4. minucie Marcin Robak zagrał do Dudu, ten dośrodkował do Piotra Grzelczaka, który zbyt lekko uderzył głową. Kilka chwil później Robak zwiódł balansem ciała Adama Dancha, odegrał do Darvydasa Sernasa, a ten minimalnie chybił. Litwin miał jeszcze jedną szansę, ale zbyt długo zwlekał i jego strzał został zablokowany. Widzewiacy zaczęli więc próbować uderzeń z dystansu. Źle nastawione celowniki mieli zarówno Robak, jak i Łukasz Broź, którzy zdecydowanie pudłowali. Łodzianom przypadkowo mógł pomóc Adam Stachowiak, bo swoją niezbyt pewną interwencją prawie wpakował piłkę do siatki. Do głosu doszli na chwilę goście. Po fatalnych zagraniach Sebastiana Madery i Bartosza Kanieckiego, przed znakomitą szansą znalazł się Tomasz Zahorski, ale uderzył zbyt lekko i bramkarz zdołał interweniować. Kapitalną paradą golkiper łodzian popisał się natomiast przy potężnym strzale Aleksandra Kwieka zza pola karnego. To były dwa poważne ostrzeżenia zabrzan. W 38. minucie padł pierwszy gol. Po tym, jak Widzew sprawdził prawie wszystkie możliwe metody na pokonanie bramkarza, Stachowiak powalił w polu karnym Piotra Kuklisa. Do "jedenastki" podszedł Sernas i trafił po raz pierwszy od bardzo dawna. Górnik chciał odpowiedzieć, ale brakowało mu argumentów w ofensywie. Do przerwy utrzymało się więc prowadzenie Widzewa. Warto nadmienić, że w pełni zasłużone, bo łodzianie wyszli na mecz bardziej zdeterminowani i lepiej radzili sobie w zimowych warunkach. Na początku drugiej połowy wynik mógł podwyższyć Robak, ale jego mocne uderzenie obronił Stachowiak. Potem do głosu doszli już goście. Coraz częściej stwarzali zagrożenie pod bramką Kanieckiego, ale strzały Mariusza Przybylskiego i Grzegorza Bonina minęły bramkę. W innej natomiast sytuacji fatalny błąd na 4. metrze popełnił Dudu, choć obeszło się bez większych konsekwencji. Jeszcze gorzej pomylił się Danch, który jako ostatni obrońca stracił przed bramką piłkę. Przejął ją Robak, minął Stachowiaka i lekko uderzył. Wślizgiem próbował jeszcze wybijać Danch, ale piłka zamiast wrócić w pole gry, odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Od tego momentu na boisku działo się coraz mniej. Tempo meczu znacznie spadło, a gra toczyła się głównie w środku pola. Zabrzanie starali się atakować, ale nie mieli żadnego pomysłu na stworzenie dogodnych okazji. Widzew atakować nie musiał, czekał jedynie na kontry. Po jednej z nich, gdy po dalekim wybiciu Madery dopadł do futbolówki Robak, padł trzeci gol dla gospodarzy. Ozdobą meczu była jednak czwarta bramka Velibora Djuricia, który kilkadziesiąt sekund wcześniej pojawił się na boisku. Bośniak uderzył z dystansu, piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Gol - stadiony świata! Wyczyn kolegi chciał powtórzyć Dudu, ale jego uderzenie znakomicie wybronił Stachowiak. W starciu beniaminków ten teoretycznie lepszy (bo wyżej w tabeli) przegrał aż 0-4. Górnik padł na kolana, a Czesław Michniewicz nie mógł sobie wyobrazić lepszego debiutu przed łódzką publicznością. Po meczu powiedzieli: Trener Górnika Adam Nawałka: - Było to następne spotkanie, które zdecydowanie przegraliśmy, choć nie zasłużyliśmy na tak wysoką porażkę. W pierwszej połowie popełniliśmy kilka taktycznych błędów i rzeczywiście Widzew stworzył sobie kilka sytuacji, choć gola strzelił z karnego. Po stracie bramki zaczęliśmy grać lepiej i odważniej, ale nie potrafiliśmy wykorzystać sytuacji. Widzew swoich okazji w drugiej połowie nie zmarnował. Drużyna nie ma odpowiedniej stabilizacji, aby grać na tym samym poziomie u siebie i na wyjeździe. Wiemy, gdzie leży przyczyna, ale na razie nie potrafimy sobie z tym poradzić. Kluczem do zwycięstw w meczach, które rozgrywamy u siebie, jest bardzo konsekwentna gra. Na wyjazdach po stracie gola ta konsekwencja nam ucieka. Dzisiaj mieliśmy okazje do wyrównania, ale zabrakło nam skuteczności". Trener Widzewa Czesław Michniewicz: - Jestem zadowolony z tego, co zaprezentowała moja drużyna. Pracowaliśmy nad tym przez cały tydzień, ale wynik zamazuje obraz tego spotkania, w którym popełniliśmy zbyt wiele błędów. Byłoby jednak nieetyczne z mojej strony, gdybym publicznie oceniał, co zrobiliśmy dobrze, a co źle. Ważne, że wiemy nad czym musimy jeszcze pracować. Moją rolą jest pomóc drużynie. Nie uznaję zasady, że nie robi się zmian przed przerwą. Gdy widzę, że coś nie idzie, a inny zawodnik może być bardziej przydatny, to muszę zareagować. Dlatego dzisiaj tak szybko doszło do pierwszej zmiany. Widzew Łódź - Górnik Zabrze 4-0 (1-0) 1-0 Darvydas Sernas (37. z karnego) 2-0 Marcin Robak (71.) 3-0 Marcin Robak (89.) 4-0 Velibor Durić (90.). Widzew: Bartosz Kaniecki - Souheil Ben Radhia, Wojciech Szymanek, Sebastian Madera, Dudu - Piotr Grzelczak (36. Krzysztof Ostrowski), Łukasz Broź, Piotr Kuklis (57. Damian Radowicz), Adrian Budka - Darvydas Sernas (90. Velibor Durić), Marcin Robak. Górnik: Adam Stachowiak - Michał Pazdan, Mariusz Jop, Adam Danch, Mariusz Magiera - Grzegorz Bonin (74. Rafał Pietrzak), Aleksander Kwiek, Mariusz Przybylski, Daniel Sikorski (63. Adrian Świątek), Marcin Wodecki (86. Tomasz Chałas) - Tomasz Zahorski. Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin). Żółta kartka - Widzew Łódź: Souheil Ben Radhia. Widzów 7˙500. Zobacz zapis relacji na żywo Ekstraklasa - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę aktualizowaną na żywo!