Piłkarz zaznaczył jednak, że póki co nie chce grać tylko w kadrze prowadzonej przez Leo Beenhakkera. "To jest ewidentny koniec moich występów w kadrze Leo, których było niewiele, bo raptem jeden. Tą decyzję podjąłem po obejrzeniu wczorajszego meczu ze Słowenią" - wyjawił w programie "Cafe Futbol" najlepszy piłkarz sierpnia w Bundeslidze. Wichniarek w rozmowie z Mateuszem Borkiem był wyraźnie zdenerowany i rozczarowany brakiem powołania na mecze ze Słowenią i San Marino. "Nie chcę rozmawiać o nazwiskach, ale powołania takie jak Bandrowski pozwoliły mi na podjęcie decyzji. Ja nie czuję się w kadrze potrzebny. Podobno nie pasuję do koncepcji. Tymczasem patrząc na wczorajszy mecz nie widziałem żadnej koncepcji. Ciekawe jaką wymyślił sobie Beenhakker?" - zastanawia się piłkarz. I podkreśla, że gdyby sam wysyłał powołania, to zapewne znalazłby się w reprezentacji Polski. "Niestety tak nie jest. Mimo, że utrzymuję się w formie, strzelam bramki w jednej z najsilniejszych lig, a powołania są takie a nie inne. Dlatego postanowiłem zrezygnować, żeby Beenhakker nie miał bólu głowy przy powołaniach, żeby nie musiał się sugerować tym co piszą dziennikarze domagający się powołania dla mnie" - dodał Wichniarek. A zapytany o jeden jedyny wytstęp w kadrze Holendra (w meczu z Czechami na Cyprze) powiedział tylko: "Miałem nadzieję, że zaczyna się piękna przygoda, tymczasem Beenhakker nawet ze mną nie porozmawiał".