Dziś znowu obie drużyny stają naprzeciwko siebie w glorii jednej z czterech najlepszych drużyn świata. Stawka jest tylko nieco inna - brązowy medal. Oba zespoły przystąpią do niego w nie najlepszych nastrojach, bo wyraźnie przegrały swoje półfinały. Francuzi zniszczyli Duńczyków już przed przerwą, Chorwaci Polaków położyli na łopatki w drugiej połowie. Dlatego Marcin Lijewski mówi, że mały finał będzie spotkaniem zdruzgotanych. - Kto się pierwszy podniesie, ten wygra - mówił. Na sobotnim treningu biało-czerwoni nie sprawiali wrażenia drużyny przybitej. Żartowali, śmiali się i robili sobie kawały. Trenowali na luzie. - Emocje pomału opadają. Byliśmy rozczarowani porażką w półfinale. Właściwie nie samą porażką, bo to się zdarza, ale tym że uciekła nam szansa na finał - tłumaczył polski szkoleniowiec Bogdan Wenta. - Ale w takiej samej sytuacji są Duńczycy, których Francuzi potraktowali tak samo jak nas Chorwaci. Szanse są absolutnie równe, 50 na 50. Chłopaków nie trzeba motywować do tego meczu. Wiedzą jaka jest stawka - dodał trener biało-czerwonych. Duńczycy mają o co walczyć. Dwa lata temu w Niemczech mecz o trzecie miejsce wygrali z Francuzami. Rok później zdobyli w Norwegii mistrzostwo Europy. Są obok Chorwacji i Francji najbardziej utytułowaną drużyną ostatnich lat. Mają w składzie zawodników najlepszych europejskich klubów: hiszpańskich Barcelony, Portland i Ciudad Real oraz niemieckich Hamburga i Flensburga. Z tego ostatniego klubu aż pięciu Duńczyków gra na mistrzostwach. Nic w tym dziwnego, bo jeden z najlepszych klubów Niemiec w ostatnich latach gra niemal na granicy z Danią i nawet stronę internetową prowadzi w językach duńskim i niemieckim. Polacy na tych mistrzostwach zaszli dalej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. A mają szansę przejść do historii zdobywając medal na dwóch kolejnych mistrzostwach. Leszek Salva, Zagrzeb Zapraszamy na relację na żywo z meczu Polska - Dania!