- Pierwsza połowa to był trening rzutowy z naszej strony. Zbyt krótko graliśmy w ataku, rzucaliśmy z nieprzygotowanych pozycji. Tak, jakby każdy z chłopaków myślał sobie: jestem dzisiaj najlepszy, ja to rzucę. W obronie zagraliśmy zbyt delikatnie, pozwalaliśmy im robić, co tylko chcieli - uważa polski szkoleniowiec. Bogdan Wenta zwracał też uwagę, że być może wygrany dzień wcześniej mecz z Rosją zaszkodził naszym piłkarzom. - Tak jak przeciwko Rosji każdy dołożył cegiełkę do zwycięstwa, tak dzisiaj każdy dołożył cegiełkę do porażki. Nie możemy liczyć, że Sławek Szmal wszystko nam wybroni i będzie wygrywał mecze i że zawsze będziemy mieć tyle szczęścia co wczoraj. Po takim meczu jak z Rosją powinniśmy spokojnie wyjść, powalczyć, wygrać i mieć czystą sytuację przed awansem. Tak się nie stało i musimy czekać na inne mecze w naszej grupie - dodał szkoleniowiec. Polski selekcjoner tłumaczył słabą grę i porażkę rozkojarzeniem. - W ostatniej akcji piłka nie dochodzi do rąk Karola... Nie wiem co tam się stało. Słyszałem, że się przykleiła czy przeciwnik ją ruszył. To bardzo dziwne i pokazuje w jakim my stanie dzisiaj byliśmy. Jakbyśmy byli spięci. Ile było nietrafionych sytuacji, pogubionych piłek w budowaniu akcji, my dyskutowaliśmy z sędziami, a przeciwnik brał piłę i rzucał bramkę. Dopiero jak przegrywaliśmy pięcioma i strach był przy dupie, to zaczęliśmy bardziej walczyć i była szansa na remis - w swoim stylu opowiadał Bogdan Wenta. We wtorek jest dzień przerwy w mistrzostwach, a w środę Polacy zagrają z Tunezją. Notował w Varażdinie Leszek Salva