- Będzie parę decyzji, które mogą dla niektórych zawodników okazać się nieprzyjemne. Ale my patrzymy na dobro całej grupy - mówi Wenta. W grudniu kadrowicze Wenty rozegrali trzy spotkania - najpierw w Kolonii zagrali w niemal najsilniejszym składzie z Niemcami, zaś w weekend w Zielonej Górze i w Poznaniu zmierzyli się z Rumunami. W tych ostatnich spotkaniach reprezentacja składała się wyłącznie z zawodników grających w PGNiG Superlidze. Była więc okazją do przeglądu zaplecza reprezentacji oraz sprawdzenia formy kilku zawodników, którzy są bliscy wyjazdu na mistrzostwa świata. Mowa tu o bramkarzach: Piotrze Wyszomirskim i Adamie Malcherze, obrotowym Danielu Żółtaku, rozgrywających: Tomaszu Rosińskim i Mateuszu Zarembie czy skrzydłowych: Mariuszu Jurasiku, Patryku Kuchczyńskim i Bartłomieju Tomczaku. W pierwszym spotkaniu w Zielonej Górze Polacy zagrali jednak bardzo źle. Popełnili mnóstwo błędów i w efekcie przegrali z Rumunami 26-28. - Długo analizowaliśmy tamto spotkanie. Mecz miał dwie fazy, w których zespół rumuński nam "odjechał". Założyliśmy, że podobna sytuacja jest w ważnych turniejach, gdy jednego dnia przegrywasz, a następnego znów grasz ważne spotkanie, więc musisz się zmobilizować. I to wyszło - chwalił zespół Wenta. W niedzielę w Poznaniu Polacy zwyciężyli bowiem rywali 31-25. Wenta nie ukrywał, że właśnie z tej grupy część zawodników już wkrótce będzie decydowała o obliczu reprezentacji. - Za rok, dwa, najdalej za trzy - obliczył. - Spotkania z Rumunią były doskonałą próbą dla tych zawodników, Bartek Tomczak i inni już niedługo dostaną swoją szansę, bo nie zawsze będą grali ci z dobrych klubów zachodnich. Zwłaszcza, że niektórzy mają już swoje lata. To jest moim marzeniem, by właśnie ci ligowcy decydowali o obliczu kadry - dodał Wenta. Szkoleniowcowi Vive Targi Kielce nie spodobało się pytanie jednego z dziennikarzy, który chciał się dowiedzieć od Bartłomieja Tomczaka , czy liczy na wyjazd do Szwecji. - Myślę, że to jest źle postawione pytanie i państwo zobaczycie to w styczniu. Na mistrzostwach się gra, sam wyjazd nie jest celem. Jeżeli ktoś myśli, że mundial może być ukoronowaniem jego kariery, to już przegrał - mówił Wenta. - Gdybyśmy dziś przegrali, ale tak właśnie walczyli, to nic by się nie stało. Na mistrzostwach też coś takiego może się zdarzyć. W Chorwacji już to przeżyliśmy, udało nam się wyjść na prostą, choć niewielu w nas wierzyło. Artur Siódmiak swoim rzutem w meczu z Norwegią wyciągnął nas z bardzo głębokiego dna. Zawodnik musi sobie zdawać sprawę, że marzenia są po to, by je realizować - dodał selekcjoner "Biało-czerwonych". Wenta nie chciał się dzielić swoimi odczuciami co do składu kadry na mistrzostwa świata, ale wyróżnił niektórych zawodników. Przyznał też, że nie dokonał jakichś specjalnych odkryć. - Dużo wiem na temat zawodników, do późnej nocy rozmawiałem z trenerem Waszkiewiczem. Patrzymy też na sprawy zdrowotne, na sygnały, których państwo nie słyszycie. Niektórzy zawodnicy w drugim meczu zgłaszali pewne problemy, a przecież na mistrzostwach jest dziesięć spotkań niemal dzień po dniu - mówił Wenta, który tradycyjnie miał w zespole wielu swoich podopiecznych z Vive Targi Kielce. Od nich wymaga jednak lepszej postawy. - Jeżeli dłużej z kimś pracujesz, to więcej od niego wymagasz. Od tych, których nie znam, nie mogę tak dużo wymagać, ale żądam pewnych rzeczy - stwierdził.. Wenta pochwalił obu bramkarzy - Adama Malchera i Piotra Wyszomirskiego, wyróżnił Adama Twardo i uznał, że dojrzałe zawody rozegrał Tomasz Rosiński. Zmartwiła go też słaba skuteczność weterana Mariusza Jurasika. - Wątpliwości jest niewiele. Dziś szybko żegnałem się z chłopakami i przekazywałem im pewne ustalenia, bo spotykamy się już 27 grudnia. Każdy dostał swoje zadania. To nie jest tak, że zasiądziesz przy wigilijnym stole, zjesz smażonego karpia, wypijesz wino, a później wybierzesz się na kadrę. Musimy wejść w te przygotowania z uderzeniem, bo później czekają nas tylko trzy mecze w Gdyni i startujemy w mistrzostwach. A o przygotowanie tych ludzi z Bundesligi to się nie boję, bo oni jeszcze chyba cztery mecze mają przed sobą. Oby tylko nic im się nie stało - zakończył selekcjoner polskiej reprezentacji.