Znakomity polski szkoleniowiec tłumaczy: "Współczesny handball to niezwykle kontaktowy sport, pełen ekspresji, akcje rozgrywane są błyskawicznie. Cały wieczór można się kłócić z trenerem rywali, czy to był faul w ataku, czy faul w obronie". Wenta zaznacza: "Dla mnie trener Serdarusić, który prowadził THW Kiel, uchodził za maga. Za szkoleniowca, którego warto podpatrywać, na którego warsztacie można się wzorować. Jednak - jeśli uczestniczył w korupcji - to... Szkoda gadać! Wszystko wzięłoby w łeb...". Wenta dodaje: "Mój Boże, jeśli to prawda to... Zaczynam się zastanawiać, ile warte są te wszystkie mistrzostwa Niemiec?!, ile wart jest triumf w Lidze Mistrzów?!". Serdarusić wywalczył z Kilonią aż 11 razy mistrzostwo Niemiec, a w 2007 roku wygrał Ligę Mistrzów. Oskarżenia sformułowane przez prokuraturę pod adresem THW Kiel są bardzo poważne - dotyczą co najmniej dziesięciu meczów w europejskich pucharach od 2000 roku. Poczynania mieli inicjować dwaj najważniejsi ludzie w klubie - menedżer Uwe Schwenker i trener Zvonimir "Noka" Serdarusić. Nota bene obaj po latach wielkiej przyjaźni w ostatnich miesiącach skłócili się - przez kobiety. Wcześniej żony menedżera i trenera były zaprzyjaźnione, ale Schwenker związał się z nową kobietą, której zupełnie nie akceptowała żona Serdarusica. Podobno dochodziło do permanentnych kłótni między nową panią Schwenker, a małżonką Serdarusica, co spowodowało, że obaj panowie przestali się spotykać na stopie towarzyskiej i w końcu Chorwat latem 2008 roku opuścił posadę trenera. Ostatnio Serdarusić miał objąć Rhein-Neckar Loewen z Mannheim. Gra tam nasz znakomity bramkarz Sławomir Szmal, który przyznaje: "Są u nas indywidualności, ale nie ma zespołu". Ten zespół miał stworzyć Serdarusić, ale po <a href="http://pomponik.pl" target="_blank">plotka</a>ch o kupowaniu meczów doszło do spotkania menedżera "Lwów" Thorstena Storma z Chorwatem. Ostatecznie obaj panowie rozwiązali umowę, którą wcześniej parafowano - "ze względów zdrowotnych", jak oficjalnie podano. Wśród tych podejrzanych meczów THW Kiel jest też finał Champions League z Flensburgiem, wygrany 29:27. Co ciekawe to spotkanie prowadziła polska para sędziowska, Mirosław Baum i Marek Góralczyk. Prasa niemiecka wymienia sumę 96 tysięcy euro, jaką nasi rodacy rzekomo mieli otrzymać od działaczy z Kilonii. Niemieccy dziennikarze analizują rozstrzygnięcia Bauma i Góralczyka, które podjęli 27. kwietnia 2007 roku. Zwracają uwagę na pokazanie czerwonej kartki rozgrywającemu Flensburga Joachimowi Boldsenowi już 19 minucie gry. Duńczyk Boldsen, dziś grający w Barcelonie, mówi: "To było śmieszna decyzja, nie sądzę, abym zasługiwał nawet na dwie minuty wykluczenia". Trzeba zaznaczyć, że Niemcy piszą też o ostatniej minucie, kiedy przy prowadzeniu Kilonii 28 do 27, polska para podjęła decyzję o podwójnym wykluczeniu zawodników gospodarzy. To dawało gościom dużą szansę na remis 28:28, a więc taki sam wynik jak w pierwszym spotkaniu, co z kolei spowodowałoby, że o zwycięstwie decydowałby rzuty karne. Najświeższa analiza techniczna - na podstawie zapisu telewizyjnego - dokonana przez władze europejskie jest pozytywna dla naszych arbitrów. W Polsce afera przedstawiana jest jako zainicjowana przez prasę bulwarową. Nie jest to jednak prawda - wielkie materiały na ten temat znalazły się najpierw w cenionym magazynie "Der Spiegel". Przy pisaniu tego tekstu korzystałem z tego pisma oraz magazynów "Kicker" i "Sport-Bild", dzienników "Frankfurter Allgemeine Zeitung" i "Bild", a także niemieckich gazet regionalnych. Znalazłem w nich cytaty z polskich sędziów. Góralczyk powiedział: "Nigdy w życiu nie ryzykowałbym mojej reputacji". Z kolei Baum na pytanie, czy przyjął pieniądze od Kilonii?, odparł: "Nie, na litość Boga! Dla mnie te oskarżenia to szok". Jednak jeśli chodzi o sędziowie, to Niemcami wstrząsa afera za aferą ("Sport-Bild" pisze o "tsunami w piłce ręcznej"). Prokuratura ostatnio przeszukiwała siedzibę lidera Bundesligi z Kilonii w handballu, a także prywatne mieszkania. Na dniach w mediach pojawiła się informacja, że para niemieckich sędziów, Frank Lemme i Bernd Ullrich też tłumaczy się z dziwnych zdarzeń. W 2006 roku zostali zatrzymani przez rosyjskich celników na lotnisku "Szeremietiewo" w Moskwie - w bagażu podręcznym mieli 50 tysięcy dolarów w gotówce, zapakowanych w reklamówkę. Lemme potwierdził, że byli "podchodzeni" przez Rosjan przed meczem, ale "pieniądze im ktoś podrzucił". Sędzia z Magdeburga oświadczył: "Naszym błędem było, że nie poinformowaliśmy o tym władz europejskich". Teraz zostali zawieszeni przez te władze, a także krajową federację piłki ręcznej. Ullrich na łamach "Hamburger Morgenpost" przyznał: "Przez lata nie brakowało różnych, dwuznacznych propozycji pod hasłem: jak dziś pogwiżdżecie dla nas, to na pewno się zrewanżujemy. Nie przypomnę sobie jednak, czy słyszeliśmy to dziesięć, czy też dwadzieścia razy". Prezydent Valladolid Dionisio Miguel Recio domaga się dożywotniego wykluczenia niemieckich sędziów. Hiszpan tłumaczy: "Nieodwracalnie zaszkodzili wizerunkowi sportu, a w szczególności piłce ręcznej". Wenta przypomina, że Lemme i Ullrich sędziowali półfinał Polski z Chorwacją (przegrany przez biało-czerwonych 23 do 29) w ostatnich finałach mistrzostw świata. Co ciekawe sędziowie finału Igrzysk Olimpijskich w Pekinie prowadzili wówczas trzeci mecz Chorwacji w turnieju MŚ 2009 - po spotkaniach z Koreą (27:26) i ze Szwecją (30:26). Trzeci mecz z dziesięciu, które Chorwacja rozegrała w czasie tych mistrzostw! Wenta zaznacza: "Cała afera sędziowska w piłce ręcznej zatacza coraz szersze kręgi". Potwierdza to wywiad duńskich sędziów, Martina Gjedinga i Madsa Hansena, którzy przyznali, że w czerwcu Rumunii zaoferowali im 30 tysięcy euro za wygraną odpowiednią różnicą bramek nad Czarnogórą. Nic dziwnego, że europejskie władze piłki ręcznej (EHF) zamierzają przeanalizować 4000 spotkań z ostatnich lat, a sędziowie i obserwatorzy muszą złożyć specjalne oświadczenia.