- Niestety, czasem jest tak, że wręcz dziecinne błędy powodują, że mecz się odwraca. I z 0-0 robi się 0-1, a później 0-2 - mówił Kasperczyk. A przecież dla jego zespołu, po przegranej 1-2 w Mielcu, było to absolutnie kluczowe spotkanie w walce o utrzymanie się w elicie. Tymczasem Podbeskidzie nie pokazało w Grodzisku Wlkp. niczego, co pozwalałoby na optymizm w kontekście kolejnych meczów. - Zmieniliśmy trochę ustawienie, chcieliśmy z kontrataku zdobyć bramkę, wystawiając dwóch zawodników. Tymczasem mieliśmy spotkanie dwóch zespołów, które nie chciały się otworzyć by nie stracić bramki. Gra mojej drużyny funkcjonowała nieźle, ale po 15 minutach drugiej połowy gra nam trochę siadła, nie mogliśmy utrzymać się przy piłce. Zrobiliśmy dwie zmiany, trochę oddaliliśmy ciężar gry od naszej bramki. Zrobiło się takie spotkanie, że kto strzeli, ten wygra - mówił Kasperczyk. Podbeskidzie w trudnej sytuacji Tę decydującą bramkę zdobył Makana Baku z Warty, ale kluczowa wówczas była akcja Łukasza Trałki, który najpierw zagrał między nogami Łukasza Sierpiny, a później wygrał przebitkę z Gergo Kocsisem. - Błąd, wręcz dziecinny błąd, jednego z naszych zawodników spowodował, że wynik się otworzył dla gospodarzy. Zrobiliśmy zmiany, chcieliśmy to odwrócić, a nadzialiśmy się kontrę. I to po naszym stałym fragmencie, już drugi raz w ostatnim czasie - analizował trener Podbeskidzia. Kasperczyk dziękował swoim zawodnikom za "grę pełną determinacji" i cieszył się, że teraz jest dwutygodniowa przerwa. - To dobrze dla naszych nowych piłkarzy, którzy już są w miarę dobrze zaadaptowani w zespole Podbeskidzia. Myślę tu o Marco Tulio czy Davidzie Niepsuju, im ten czas się przyda. Dadzą nam trochę jakości w decydujących meczach, mogą być wartością dodaną - uznał szkoleniowiec "Górali". Andrzej Grupa