Mały wielki człowiek z Holandii. Po niderlandzku, angielsku mówi pewnie lepiej, niż po polsku. Najważniejsze jest jednak to, że identyfikuje się z Polską, jej kibicami, choć nad Wisła spędził raptem małą cząstkę swojego życia. Półgodzinny brak światła przy Łazienkowskiej. Idealna metafora gry Polaków do tego momentu: Kompletnie bez prądu. To było nerwowe pół godziny. Nawet dla nas, dziennikarzy. "Po kwadransie sędzia może skończyć mecz i walkower" - krakali jedni. "A może tak jak w meczu Górnika z Romą - rzut monetą?" - proponowali inni. Kolejni dodawali, że może mecz przenieść na środę i zagrać z Kazachami zamiast towarzyskiego z Węgrami. - Tyle że w środę Kazachowie grają u siebie mecz eliminacyjny - podkreślali trafnie znawcy terminarza grupy A. Zdezorientowana publiczność szukała winy w rządzie ("Kaczyński, gdzie te stadiony?", nie podała tylko dokładnego adresata - premier, czy prezydent), PZPN-ie (tradycyjna wulgarna przyśpiewka stosowana dla zabicia nudy meczowej i jako remedium na słabość sędziów) i w bliżej nie określonych "złodziejach". - Gdy zgasło światło pomyślałem wtedy w szatni, że zemdlałem - śmiał się po meczu Marek Saganowski. To był wieczór niezwykły. Nikt chyba nie marudził na wydane nawet 400 zł na bilet (za najlepsze miejsca), bo był świadkiem starcia, w którym niemal zapewniliśmy sobie wyjazd na Euro. Spektaklu, jakiego nie pokaże żaden teatr, żadne kino. Scenariusz tworzył się na żywo i nikt - nawet Quentin Tarantino lepiej by tego nie wykombinował. Był świadkiem tej cudownej odmiany zespołu. Rola Ebiego kluczowa - jak nie kopnął piłki (dołem, górą, w lewy, czy w prawy róg), to wpadała do siatki, ale dobrze grał już wtedy cały zespół. Jak na lidera grupy A przystało. Niełatwo się tak obudzić w trakcie meczu. Zacząć gryźć, kopać, gdy mecz się nie układa. Psycholog i trenerski guru Leo Beenhakker sprawił jednak, że nam, Polakom, na ogół rezerwowym z zagranicznych klubów, to się udaje. Teraz potrafimy się ratować w sytuacjach bez wyjścia. Vide mecz z Portugalią, czy Kazachstanem właśnie. Michał Białoński, INTERIA.PL