W półfinale Wschodzący Białystok Superligi Bogoria pokonała dwukrotnie 3:2 Ternaeben Pogoń Lębork. Oba mecze były niezwykle zacięte - pierwszy trwał cztery godziny, a rewanż na Mazowszu był krótszy tylko o niecałe 60 minut. - Wszyscy zagraliśmy mecze na bardzo wysokim poziomie. Cieszymy się z piątego z rzędu w historii klubu awansu do finału - powiedział "Wandżi". Decydujący punkt zapewnił mistrzom Polski 18-letni Robert Floras, który pokonał dwa razy starszego Marka Prądzińskiego 3:2 (11-9 w piątym secie). - W takim momencie każdy zawodnik stawia wszystko na jedną kartę i gra swój najlepszy tenis. Cieszę się, że to ja wytrzymałem psychicznie. Wiele daje mi systematyczny trening mentalny z Jerzym Grycanem. Bardzo ważny jest dla mnie postęp w tym aspekcie gry - stwierdził Floras. Zespół z Lęborka rok temu sięgnął po wicemistrzostwo Polski, tym razem wywalczył brąz. Dla trenera Wojciecha Potrykusa to powrót do klubowych sukcesów sprzed 15 lat. - Wracamy do dawnej tradycji, bo ostatnie takie sukcesy mieliśmy w 1996 i 1997 roku, kiedy to również wywalczyliśmy srebrny i brązowy medal krajowych mistrzostw. W przyszłym roku będziemy walczyć o poprawienie naszego dorobku - zapewnił. O swój czwarty mistrzowski tytuł z rzędu tenisiści stołowi Bogorii zagrają z Olimpią-Unią Grudziądz. Pierwszy mecz już 12 kwietnia w Grudziądzu, rewanż dwa dni później pod Warszawą. - W polskiej lidze gram już dziesięć lat i jeszcze nigdy nie przegrałem ligowego finału. Liczę, że podtrzymamy zwycięską serię także tym razem - zapowiedział "Wandżi". - Piąty raz z rzędu gramy w finale mistrzostw Polski. Mimo kłopotów zdrowotnych dwóch zawodników, interesuje nas tylko złoty medal - przyznał Dariusz Szumacher, prezes Bogorii.