- Przed finałem nie mogłem spać, obudziłem się już o piątej rano i zacząłem obmyślać taktykę. Nie obawiałem się szczególnie Jarka Tomickiego (Armada BTTS Silesia Miechowice), bo wiem jak z nim wygrywać, ale w głowie tkwiła presja wyniku. Wcześniej trzykrotnie walczyłem o złoty medal MP i zawsze przegrywałem. To mnie męczyło najbardziej - powiedział Wang. W finale podopieczny trenera Tomasza Redzimskiego nie dał szans Tomickiemu, zwyciężając 4:0 w setach. - Zaraz po spotkaniu zadzwoniłem do żony, która wraz z córką były w Leśnicy koło Wrocławia. Stamtąd pochodzi małżonka. Do domu w podwarszawskim Grodzisku dotarłem dopiero o 22.30. Czekali na mnie z kolacją rodzice, którzy przyjechali na jakiś czas z Chin. Były dania z ojczyzny, które uwielbiam, i małe piwko - w ramach toastu - przyznał pingpongista, który wcześniej dziewięć razy triumfował w MP w drużynie, dwukrotnie w deblu i raz w mikście. Brakowało mu tylko trofeum w singlu. W drodze po złoto Wang wyeliminował m.in. Karola Szarmacha (Condohotels Morliny Ostróda), Pawła Chmiela (SPAR AZS Politechnika Rzeszów) i kolegę klubowego Daniela Góraka. - Przed turniejem miałem problemy z plecami, zresztą te perypetie powtarzają się od lat, ale wiem, jak sobie radzić. Nie zaniedbuję ćwiczeń rehabilitacyjnych, korzystam z masaży, odnowy biologicznej. Czasem muszę mniej potrenować, ale mądrzej. Przez wszystkie sezony gry w ping-ponga nazbierało mi się trochę kłopotów, bo wcześniej były i oczy i serce, ale wszystko już w porządku. Mam niespełna 29 lat, więc do 35. roku życia spokojnie mogę walczyć przy stole. Później chciałbym zostać trenerem - zaznaczył. Dwóch poprzednich mistrzów kraju - Górak (2010) i Bartosz Such (2011) - nie mogło bronić tytułu z powodu kontuzji. - Oby ta sama historia nie powtórzyła się ze mną. Jeśli będę zdrowy, to zdobędę kolejne złoto. Bo ja wolę mówić, że jadę po drugi tytuł, a nie bronić trofeum. To lepiej działa psychologicznie - dodał. Być może w przyszłym sezonie reprezentant Polski będzie występował we Francji lub na Słowacji. Raczej nie wchodzi w grę powrót do Odry KGHM Metraco Miękinia. - Mamy z żoną dom w Grodzisku i tutaj dalej będziemy mieszkać, w Bogorii będę trenował na co dzień. Nie wykluczam zmiany klubu, na tzw. dojazd, bo oferty z Francji i Bratysławy są bardzo ciekawe. Ale niczego jeszcze nie przesądzam - wspomniał czołowy zawodnik lidera superligi.