W latach 90. i na początku 21. wieku pochodzący z Ukrainy Lityńska-Sydorenko i piłkarz Wiktor Sydorenko tworzyli bardzo znane sportowe małżeństwo w polskich arenach sportowych (halach, boiskach). Ona grała w biało-czerwonych barwach w mistrzostwach świata i Europy, on z kolei występował m.in. w Hutniku czy Wiśle Kraków. "Poznaliśmy się pod koniec lat 80. w Szkole Mistrzostwa Sportowego we Lwowie. Ślub wzięliśmy w grudniu 1991 rok i wtedy podjęliśmy decyzję o wyjeździe do Polski. Wcześniej zostałam zauważona na turnieje międzynarodowych w mieście Zawadzkie, gdzie występowałam z reprezentacją ZSRR. Zresztą miałam sporo tytułów w dawnym Związku Radzieckim. Grałam dwa sezony w klubie w Zawadzkiem, odnosiłyśmy sukcesy, a następnie dostałam propozycję z Wandy Kraków. W 1997 roku właśnie w Krakowie zdobyłam swój pierwszy tytuł indywidualnej mistrzyni Polski" - stwierdziła. Wkrótce potem Lityńska-Sidorenko wystąpiła z polską kadrą w mistrzostwach świata w Manchesterze. "Lata 1997-2003 to najlepszy okres w mojej karierze, zagrałam też w mistrzostwach Europy, po raz drugi wywalczyłam złoto IMP. Spędziłam aż sześć sezonów w najlepszym klubie w kraju w Tarnobrzegu, gdzie moim trenerem był Zbigniew Nęcek. Rok po roku wygrywałyśmy w ekstraklasie. Ale w reprezentacji nie byłam doceniana, słyszałam, że nie jestem perspektywiczną zawodniczką. Ale to stare dzieje, o tych złych chwilach staram się nie pamiętać, chociaż moja kariera mogła się inaczej potoczyć" - przyznała. Jej mąż Wiktor Sydorenko występował w Hutniku i Wiśle oraz Wawelu Kraków, Stali Rzeszów, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, a potem wrócił na Ukrainę i występował także w Niemczech. "W pewnym momencie zakończyliśmy kariery jako sportowcy i zaczęliśmy pracować w roli trenerów. Niestety, nie byliśmy doceniani, brakowało pieniędzy, do tego doszły problemy zdrowotne. Miałam ciężką operację kręgosłupa, a mąż kolana. Mimo zakazów lekarzy wróciłam do pracy w Bronowiance, bo lubiłam trenować młode zawodniczki, a one odwdzięczały się medalami np. MP kadetek. Finansowo było nam bardzo trudno, dlatego w 2008 roku całą rodziną wyjechaliśmy do Anglii. Tutaj żyje się nam lepiej, a dzieci mają możliwość lepszego startu" - oceniła była reprezentantka Polski. Oboje pracują poza sportem, ale są zadowoleni, choć tęsknią za tenisem stołowym i piłką nożną. Dzieci nie poszły w ich ślady. "Tenis stołowy nie jest popularną dyscypliną w Anglii. Dlatego pracowałam w szkole jako nauczyciel wspomagający, bowiem mówię w kilku językach. Ale wiele się zmieniło w czasie pandemii. W szkole nie mogę zarabiać, dlatego zmieniłam zawód i obecnie jestem zatrudniona w polskiej restauracji. Inna sprawa, że teraz mamy wymuszoną przerwę. Mąż Wiktor zarabia natomiast w dużej firmie z branży mięsnej. A co do dzieci, najstarsza córka ma 26 lat, kiedyś grała w tenisa stołowego, ale tutaj na miejscu nie mogła rozwijać pasji na poziomie zawodowym, więc postawiła na szkołę. Pracuje jako asystentka dentystyczna. Średni syn ma 15 lat i jest uzdolniony artystycznie, np. maluje. Najmłodszy zaś ma dopiero 6 lat, zaczął trenować piłkę nożną, lecz koronawirus zablokował i jego hobby" - podkreśliła Lityńska-Sydorenko. Do Polski jeżdżą co roku, znacznie rzadziej do Lwowa. "Moja mama jest trenerką tenisa stołowego w województwie opolskim. Natomiast teściowa mieszka i pracuje w Krakowie. Reszta rodziny jest we Lwowie" - dodała. "Jako nastolatkowie oboje z Wiktorem występowaliśmy w juniorskich reprezentacjach Związku Radzieckiego i zdobywaliśmy medale w imprezach mistrzowskich. Moim największym sukcesem było drużynowe mistrzostwo Europy z Oksaną Fadiejewą, Katią Tauszkanową i Tatianą Kostrominą, ale i mąż grał w kadrze ZSRR i Ukrainy" - podsumowała Lityńska-Sydorenko. giel/ krys/