- Jak pan ocenia Johana van Summerena, zwycięzcę 64. Tour de Pologne, bo przecież jeździliście razem w grupie? - Ścigałem się z nim przez dwa miesiące, gdy był stażystą w Domo Farm-Frites. Młody, bardzo ambitny zawodnik, który do tej pory był pomocnikiem. Do Polski przyjechał, jako ten, który jeździ dobrze po górach, dostał swoją szansę i ją wykorzystał. - Spodziewał się pan, że w tym roku wszystkich może zaskoczyć mniej znany zawodnik? - Ja mówiłem, że wygra kolarz, który zaatakuje nie na ostatnim podjeździe, ale wcześniej. Nikt się nie spodziewał, że to będzie van Summeren. Cieszę się tym bardziej, że go dobrze znam, a zwycięstwo bardzo mu się należało, bo zaatakował we wspaniałym stylu. - Jak pan ocenia zakończony Tour de Pologne pod kątem występu polskich zawodników? - Wielka szkoda, że rozchorował się Marek Rutkiewicz i musiał się wycofać z wyścigu, bo chyba na niego najbardziej liczyliśmy. Z kolei Bartek Huzarski atakował na początku sobotniego etapu, co kosztowało go dużo sił, przez co zajął takie, a nie inne miejsce w klasyfikacji generalnej. - Jakie plany przed mistrzostwami świata? - Wyjeżdżam z dwójką zawodników Maciejem i Łukaszem Bodnarami na wyścig parami do Francji, a potem czeka nas już Stuttgart. - Kadrę już pan wybrał? - Zostanie ogłoszona 19 września. Rozmawiał: Paweł Pieprzyca, Karpacz