Zwycięstwo zapewniły Rumunom bramki zdobyte przez Liviu Ganeę i Florina Gardosa, a Polacy odpowiedzieli jedynie trafieniem Sebastiana Tyrały. W pierwszej jedenastce naszej drużyny wyszło tylko pięciu zawodników, którzy zagrali w piątkowym meczu z Danią. Trener Andrzej Zamilski skorzystał dzisiaj jednak prawie z wszystkich zawodników, których miał do dyspozycji - na boisku nie pojawił się jedynie bramkarz Odry Wodzisław, Michał Buchalik. - Nasza gra wcale nie wyglądała gorzej, niż w poprzednim meczu, a momentami nawet lepiej - stwierdził trener Zamilski. - Swoją szansę dostało kilku nowych zawodników i myślę, że na tle wymagającego rywala bardzo dobrze się zaprezentowali. Przypominam, że jeszcze parę dni temu w spotkaniu eliminacyjnym Rumuni łatwo pokonali Łotwę 4:1, a nasz dzisiejszy mecz od początku był bardzo wyrównany. W drugiej połowie nawet delikatnie przeważaliśmy, jednak sędziowie dzisiaj nieszczególnie nam pomagali. - Wśród drużyn grających mecze w Rumunii, w związku ze stylem sędziowania sprzyjającym zawsze gospodarzom krąży już nawet pewne powiedzenie - "w Rumunii wygrać możesz, ale przegrać musisz" - dodał ze śmiechem. - Mecz oceniam jednak bardzo pozytywnie, szkoda tylko, że w ostatnich minutach po własnym błędzie straciliśmy bramkę. - Indywidualnie oceniłbym swoich piłkarzy trochę inaczej, niż po meczu z Danią - dodał. - Na pewno na wyróżnienie zasłużył znów Błażej Augustyn, który bardzo pewnie grał w obronie. Poza tym dobre spotkanie rozegrali również Adam Matuszczyk oraz Sebastian Tyrała, którzy na co dzień grają w Niemczech. Myślę, że ta trójka może już niedługo zostać zauważona przez trenera Franciszka Smudę. Trener Zamilski bacznie obserwuje zawodników, którzy jeszcze niedawno grali w jego reprezentacji, a dziś znaleźli się już w szerokim składzie zespołu trenera Smudy. - Na razie trudno byłoby ocenić ich grę, bo w sobotnim spotkaniu z Rumunią nie dostali zbyt długiej szansy pokazania się , ale mam nadzieję, że inaczej będzie w jutrzejszym meczu z Kanadą - stwierdził trener młodzieżówki. - Myślę jednak, że szanse pozostania w pierwszej kadrze na dłużej ma co najmniej 2-3 moich byłych podopiecznych i bardzo im tego życzę, a nawet nie wyobrażam sobie, by tak się nie stało. Budowana jest przecież drużyna na kolejne lata, a to właśnie Wojciech Szczęsny, Maciej Sadlok, czy Maciej Rybus są przyszłością tej reprezentacji. Czytaj też: Młodzieżówka nie dała rady Rumunii