Już w niedzielę na stadionie w Vila Real de Santo Antonio, ale tylko w roli obserwatorów, pojawili się powołani na potyczkę ze Skandynawami na Estadio Algarve (godz. 20.30 czasu polskiego) m.in. Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek (wszyscy Borussia Dortmund) oraz Kamil Grosicki (Sivasspor) i Rafał Murawski (Lech Poznań). "Nie byliśmy świadkami wielkiego spektaklu, ale zwycięstwo było zasłużone i bardzo cieszy. Co więcej, w ostatniej sekundzie można było jeszcze wynik poprawić. W końcówce chłopakom brakowało już sił, ale pamiętajmy, że polskie drużyny są dopiero w okresie przygotowawczym do rundy wiosennej" - powiedział Lewandowski. "Wygraliśmy, nie straciliśmy gola, więc są pozytywy. W drugiej części zabrakło nam sił, ale chwała za to, że konsekwentną grą w obronie +dowieźliśmy+ wynik. Po zmianie stron trener Franciszek Smuda przesunął mnie na prawą pomoc (na tej samej stronie defensywy pojawił się Jakub Rzeźniczak - przyp. red.), ale i druga linia nie jest mi obca, więc potrafiłem się odnaleźć. Miałem pomagać w defensywie, w środku pola, lecz i szukać akcji zaczepnych. Starałem się wywiązywać z zadań" - dodał Marcin Kikut, z którym Lewandowski jeszcze kilka miesięcy temu występował w Lechu. Po ostatnim gwizdku zespół narodowy opuścili m.in. Ariel Borysiuk, Jakub Rzeźniczak i Michał Kucharczyk, którzy wraz z członkiem sztabu szkoleniowego Legii Warszawa Piotrem Strejlauem udali się na obóz do hiszpańskiej miejscowości Chiclana de la Frontera. W roli kibiców spotkanie z Mołdawią oglądali też przedstawiciele Widzewa Łódź, którzy od kilku dni trenują w Vilamourze (prowincja Algarve). "Ze środka, tam gdzie grałem, Mołdawianie za bardzo nie atakowali, więc chyba robota została dobrze wykonana. Ale rzecz jasna ocenę pozostawiam szkoleniowcowi, mając nadzieję jednak, że zaprezentowałem się udanie" - stwierdził Borysiuk. "Pierwsza połowa była niezła, w drugiej trochę się cofnęliśmy. W sumie mieliśmy trzy sytuacje bramkowe, więc nie było źle. A trzeba pamiętać, że w Polsce jest bardzo długa przerwa w rozgrywkach, zamiast grać, odpoczywamy. Nasza forma nie jest więc najwyższa, oceniam ją na 60-70 procent" - wyjaśnił Szymon Pawłowski z KGHM Zagłębia Lubin, który w pierwszych 45 minutach bardzo często zmieniał pozycje w "trójkącie ofensywnym" z drugim skrzydłowym Kucharczykiem i wysuniętym napastnikiem Dawidem Nowakiem z PGE GKS Bełchatów. Bardzo zawiedzeni byli natomiast rywale, a zwłaszcza grający parę lat temu w polskiej lidze Anatolie Doros. W mocnych, niecenzuralnych słowach mówił o grze swojej reprezentacji. "Niestety, nie wygraliśmy" - podsumował już łagodnie. W poniedziałkowe południe piłkarze z polskich klubów (poza Sandomierskim, który zastąpił w kadrze kontuzjowanego Przemysława Tytonia z Rody Kerkrade, i Golem) wyruszają znów w stronę granicy z Hiszpanią. Tym razem już ją pokonają, bowiem do Polski via Bruksela odlecą z lotniska w Sewilli. Natomiast do portugalskiego Faro przylatywać będą kolejni powołani na potyczkę z Norwegami. Na wieczorny trening nie zdąży Arkadiusz Głowacki (Tranbzonspor), który pojawi się w hotelu biało-czerwonych dopiero po godz. 21.