INTERIA.PL: Michał Probierz wyciągnął ŁKS z dna tabeli, wygrał derby na stadionie Widzewa, ale opowiadał o ambitnych i przede wszystkim daleko idących planach klubu. Tymczasem on sam w tych planach uczestniczył zaledwie dwa miesiące. Czuje pan do niego żal? Jarosław Turek, przewodniczący Rady Nadzorczej ŁKS: Żalu to nie mam, chyba nie... Na samym wstępie Michał przedstawił swoje oczekiwania i możliwości, więc nie mogę mieć do niego pretensji. Jest mi jednak trochę smutno, przykro, że stało się to w tym momencie. Myślę jednak, że Probierza trzeba zrozumieć. Nie każdy, a zwłaszcza polski trener, ma możliwość prowadzenia Arisu Saloniki, debiutując przeciwko Olympiakosowi. Mam nadzieję, że kibice ŁKS podejdą do tematu z pełną racjonalnością. W chwili obecnej opinie są podzielone. - Czytałem komentarze kibiców i jestem trochę zaskoczony. Uważam, że powinniśmy docenić to, co Probierz zrobił dla ŁKS-u. Próbowaliście go jeszcze przekonać, użyć jakichś argumentów? - Wszyscy wiemy, że Michał Probierz to człowiek zdecydowany, konsekwentny, który jasno i czytelnie podejmuje decyzje. Nie mieliśmy zamiaru go przekonywać. Biorąc pod uwagę sytuację klubu, byliśmy pod wrażeniem, że trener dwa miesiące temu podjął rękawice. Duży szacunek. W trzynastej kolejce T-Mobile Ekstraklasy, w meczu z Ruchem Chorzów, zespół prowadzi Tomasz Wieszczycki. To już czwarty trener w tym sezonie. - Andrzejowi Pyrdołowi szansa się należała. Dariusza Bratkowskiego, który miał bardzo duży udział w wywalczeniu awansu, też trzeba było sprawdzić. Widząc, jak gra zespół i ile zdobył punktów, musieliśmy szybko interweniować. Zatrudnienie Probierza okazało się strzałem w dziesiątkę. Tak częste zmiany nie wpływają dobrze na drużynę. - Zdaję sobie z tego sprawę. Chciałbym, aby ŁKS miał takiego trenera, jakim jest Arsene Wenger, który prowadziłby zespół przez kilkanaście lat. Kto wie, może to Wieszczycki będzie tym Wengerem. Na chwilę obecną pomysł z Wieszczyckim w roli trenera przypomina chwytanie się tonącego za brzytwę... - Rzeczywiście, tak to można odbierać. Szukanie na gorąco, dzień przed ligowym meczem, nowego trenera i szybkie podpisywanie kontraktu nie miałoby jednak sensu. Podeszliśmy do tematu racjonalnie, wybraliśmy najbezpieczniejszą wersję. Wszystko od strony taktycznej, składu było przez Probierza przygotowane, więc mecz z Ruchem rozgrywamy według założonego wcześniej schematu. Trenerów zmieniacie częściej, niż w poprzednim sezonie Polonia Warszawa. - Bardzo bym chciał móc porównać nas do tego klubu, choćby w kwestii finansowej. Niestety, na razie jest to niemożliwe. Kogo widziałby pan w roli pierwszego trenera ŁKS? - Za wcześnie na takie pytanie. Na ostatniej konferencji prasowej powiedział pan o zlej sytuacji klubu. Jest bardzo źle? - Powiem tak: brakuje nam środków, aby zamknąć budżet, który pozwoli nam spokojnie funkcjonować. Wydaje mi się, że pokazaliśmy już, że spółką zarządzamy profesjonalnie i, mimo ograniczonych możliwości, prowadzimy klub do sukcesów. Mam tu na myśli awans do ekstraklasy, niezłą dziś pozycję w tabeli, frekwencję na meczach. Może to otworzy pewnym niedowiarkom oczy, którzy w końcu zdecydują się nas wesprzeć. To takie rozpaczliwe wołanie o pomoc. - Wie pan, sytuacja na rynku gospodarczym jest taka, a nie inna. Trudno tak wiążące i poważne decyzje podjąć od razu. Prowadzimy różne rozmowy i liczę, że przynajmniej jedna zakończy się powodzeniem. Rozpaczliwe wołanie o pomoc? Hm, sytuacja jest zła, więc każdy sposób jest dobry... Fakt, że w Łodzi są dwa kluby i relacje pomiędzy kibicami obu drużyn są średnie, nie zachęcają inwestorów. Prowadzimy pewne rozmowy i mamy nadzieję, że przynajmniej część z nich pomyślnie się zakończy. Nie jest to jednak problem, z którym zmaga się tylko ŁKS, ale również Widzew czy Organika (siatkówka kobiet - przyp. red.). Bardziej interesuje was pozyskanie sponsora czy osoby, która od razu przejmie cały klub? - Jesteśmy otwarci na każdą możliwość współpracy. Czyli interesuje was również kompletna zmiana właściciela, tak? - Jeżeli znajdzie się osoba, która zapewni klubowi godny byt, jest to możliwe. Znalazł się już ktoś taki? - Pojawiają się różne zapytania, ale dziś nie mogę powiedzieć, że jest już osoba lub podmiot, który poważnie do tego podchodzi. Prowadziliśmy rozmowy, co zapewne pan pamięta, z Markiem Profusem. Negocjował z wieloma klubami, ale żaden z nich nie został przez niego wsparty finansowo. Ten przykład daje do myślenia. Rozmawiał: Piotr Tomasik