"Mówiąc poważnie - w Krakowie najlepsi byli kibice. Dopingowali naszych chłopaków do końca" - dodał szkoleniowiec. "Co do gry drużyny - niestety zbyt łatwo traciliśmy gole po stałych fragmentach gry. Dobrze zorganizowanej drużynie taka beztroska w poczynaniach obronnych nie powinna się przytrafiać. Zwaliłbym to na karb wciąż trwających poszukiwań Leo Beenhakkera - tutaj sprawdzał w roli stopera Arkadiusza Radomskiego, po jego długiej przerwie w boiskowych występach. Generalnie nie mogło powiać optymizmem, bo Amerykanie nie są specjalnie wysoko notowani, a na boisku przewyższali nas zdecydowanie szybkością i dynamiką" - stwierdził Jan Żurek. "Na szczęście jest jeszcze trochę czasu na nadrobienie tych zaległości. Może dobrze, że takie przykre 0:3 zdarzyło się właśnie teraz. Taki zimny prysznic się przyda. Trener miał zmartwiona minę, oby i chłopcy tym występem rzeczywiście się przejęli i zmartwili" - zakończył Jan Żurek.