Słowaków żal. Wspaniale atakowali, dzielnie się bronili. Zwłaszcza wtedy, gdy sędzia - często zbyt pochopnie (vide 33. min, gdy Richard Zednik po wejściu bodiczkiem dostał dwie minuty za rzekomy atak kolanem) - odsyłał ich do boksu kar. Przy stanie 1-1 mieli doskonałe momenty, ale skończyło się jak prawie zawsze - to Czesi po meczu mieli do góry podniesione głowy. Wygrali Jagrem, ale też perfekcyjną - jak zwykle u nich - obroną. Żaden z ich obrońców nie zostawił krążka tak jak Słowak Jagrowi, a Tomasz Voukun nie puścił krążka między parkanami, jak uczynił to Jaroslav Halak po strzale "Czeskiego olbrzyma". W strzałach 35:24 dla Słowaków, ale liczy się to, co w sieci. W hokeju nie tylko forma Jagra jest niezmiennie dobra. W stosunkowo nudnym spotkaniu Finów z Białorusinami (5-1) zauważyłem, że stale znakomitą dyspozycję ma duet Saku Koivu - Teemu Selaenne, który doprowadził ekipę "Suomi" do mistrzostwa świata w 1995 r. Finowie pod patronatem żywej legendy hokeja na lodzie Jariego Kurriego będą chcieli pokrzyżować plany najsilniejszym w Vancouver. Mając nie tylko znakomitych napastników i obrońców, ale i bramkarzy na czele z Mikką Kiprusoffem z Calgary Flames ich plany nie są tylko w sferze marzeń. W ekipie Białorusi constans jest charakter trenera Miszy Zacharowa. Pamiętam go z krótkiego okresu występów w Podhalu Nowy Targ. Misza, to była gorąca głowa i tak zostało. O ile w walce na lodzie rozgrzana mózgownica może pomóc, o tyle na ławce trenerskiej trzeba się jej wystrzegać. A trener Zacharow zapomniał nauczyć swoich podopiecznych gry w przewadze. Kilkakrotnie w spotkaniu z Finami nie byli w stanie założyć nawet zamka. Częściowo Miszę tłumaczy osłabienie spowodowane brakiem najlepszego napastnika Białorusi - Michaiła Grabowskiego z Toronto Maple Leafs. Nie zmienia to faktu, że gdy w białoruskim boksie dowodził Kanadyjczyk Glen Hanlon, gra naszych wschodnich sąsiadów była o wiele bardziej widowiskowo. Teraz prezentują hokej bojaźliwy, taki na przetrwanie do końca III tercji. Terminarz turnieju olimpijskiego był tak zestawiony, by w pierwszym meczu faworyci nie musieli się napocić. Najcięższą przeprawę mieli Czesi, co zrozumiałe, bo Słowacja nie jest słabeuszem. Podobała mi się postawa Niemców w starciu ze Szwedami (0-2). Podopieczni Uwe Kruppa nawiązali wyrównaną walkę z mistrzami olimpijskimi z Turynu, a nawet częściej wchodzili ostro ciałem. By uspokoić wyznawców tezy o wycofaniu wszelkich limitów na obcokrajowców w polskiej lidze (to miałoby podnieść poziom ligi, a w ślad za tym reprezentacji), pragnę poinformować, że u Niemców ton nadają nie zawodnicy z silnej przecież ligi DEL, tylko ci z tej najsilniejszej - NHL. Od bramkarza San Jose Sharks - Thomasa Greissa, poprzez obrońcę Vancouver Canucks - Christiana Ehrhoffa, a na napastniku Marco Sturmie z Boston Bruins skończywszy (łącznie Niemcy mają 6 zawodowców z NHL). Szwedzi potrzebowali zdobyć trzy pkt i to się im udało. W "Trzech Koronach" drzemie jednak siła potężna z braćmi Sedinami, 36-letnim azymutem sukcesów Peterem Forsbergiem, a zwłaszcza agresywnym skrzydłowym "Czerwonych Skrzydeł" z Detroit - Henrikiem Zetterbergiem. Pokazali już sporo, ale ja czekam na więcej. Michał Białoński KOMPLET WYNIKÓW I STRZELCY GOLI W TURNIEJU HOKEJOWYM CZYTAJ RÓWNIEŻ: Czesi pokonali Słowaków w hokejowym hicie!