Obrońcy tytułu byli 100-procentowym faworytem. Nikt nie wątpił, że walkę o złoto rozstrzygną w trzech spotkaniach. Tymczasem dwa pierwsze mecze finału pokazały, że Kwidzyn nie jest tak daleko od Kielc, jak wskazywał sezon zasadniczy. W nim Kielce pokonały MMTS dwa razy różnicą 15 i 12 bramek, a drużyna Bogdana Wenty wygrała wszystkie 32 pojedynki w polskich rozgrywkach łącznie z play off i Pucharem Polski. W sobotę gościom starczyło sił i umiejętności na 45 minut prawie równej walki z kielczanami. W niedzielę zacięty był już cały mecz. Na początku gospodarze odskoczyli na 7-4, ale tylko na chwilę, bo skuteczni w ataku goście szybko doszli na jedną bramkę. W trzy ostatnie minuty pierwszej połowy Vive Targi Kielce bezlitośnie wykorzystało jednak złe rzuty kwidzynian i po czterech golach z rzędu prowadziło 17-12. O ile w sobotę taka przewaga wystarczyła do kontrolowania meczu, to w niedzielę już nie. I kielczanie nie mogą się tłumaczyć brakiem Mariusza Jurasika, który w sobotę doznał kontuzji kolana. Słabo spisywała się obrona, która pozwalała zawodnikom MMTS na skuteczne rzuty z drugiej linii. W dodatku pięć bramek przewagi uśpiło mistrzów Polski i dzięki temu rozpoczął się najciekawszy fragment polskich rozgrywek w kieleckiej hali w tym sezonie. MMTS 13 minuty drugiej połowy wygrał 10:4 i wyszedł na prowadzenie 22-21. Kapitalną zmianę Sebastianowi Suchowiczowi w bramce gości dał Artur Gawlik. W ataku łatwe bramki z drugiej linii zdobywali Dmitrij Margun i Łukasz Czertowicz. Kielczanie gubili się w ataku, tracili piłkę, a kontry skutecznie kończył Patryk Rombel. Zawodnicy Bogdana Wenty utrzymywali się w grze częściej dzięki indywidualnym umiejętnościom Henrika Knudsena, Tomasza Rosińskiego i Rastko Stojkovića, niż dzięki składnym akcjom całego zespołu. Ale bohaterem numer jeden kieleckiej siódemki był bramkarz Marcus Cleverly, który przy pierwszym prowadzeniu gości zmienił Kazmierza Kotlińskiego. Do końca odbił siedem rzutów, w tym karnego, a puścił tylko trzy gole! To wystarczyło do zwycięstwa, ale Kwidzyn pokazał, że ta rywalizacja nie musi rozstrzygnąć się w trzech spotkaniach. We własnej hali wzmocniony wracającym po chorobie Michałem Waszkiewiczem MMTS może faworytom sprawić psikusa. Faworytom już nie 100, ale tylko 90-procentowym. Trzeci i ewentualny czwarty mecz w środę w Kwidzynie. Po meczu powiedzieli: Zbigniew Markuszewski, trener MMTS: - Niedzielny mecz pokazał, ile musimy się jeszcze uczyć. Takiego spotkania nie powinniśmy przegrać. Mało dyscypliny taktycznej, głupio stracone piłki i strzały na wiwat - to obraz ostatnich minut w naszym wykonaniu. Mam żal o taką niefrasobliwość do piłkarzy, choć wiem, że niektórzy grali z kontuzjami. Bogdan Wenta, trener Vive Targi: - Mamy kolejne doświadczenie, jak łatwo można roztrwonić przewagę pięciu bramek, poprzez rozluźnienie gry i bagatelizowanie rywala. Dobrze, że do bramki wszedł Cleverly, który swymi fantastycznymi interwencjami powstrzymał napór zawodników MMTS. Jedziemy do Kwidzyna po zwycięstwo, nastawiamy się na trudną walkę o każdą piłkę. Drugi mecz finałowy: Vive Kielce - MMTS Kwidzyn 28-24 (17-12) Stan rywalizacji play off (do trzech zwycięstw) 2-0. Vive Targi Kielce: Kazimierz Kotliński (8 obronionych), Marcus Cleverly (7) - Piotr Grabarczyk, Daniel Żółtak, Rastko Stojković 8 (3 z karnych), Patryk Kuchczyński 3, Tomasz Rosiński 4, Henrik Knudsen 6, Paweł Podsiadło, Bartosz Konitz 3, Kamil Krieger, Mateusz Zaremba 2, Paweł Piwko, Mateusz Jachlewski 2. MMTS: Sebastian Suchowicz (3), Artur Gawlik (8) - Robert Orzechowski, Maciej Mroczkowski 2, Jacek Wardziński 3 (1), Michał Peret 1, Dmitrij Marhun 6, Michał Adamuszek 1, Tomasz Witaszak 1, Patryk Rombel 3, Mateusz Seroka 2, Łukasz Czertowicz 4, Adam Pacześny 1, Adrian Nogowski. Sędziowie: Mirosław Baum (Warszawa), Marek Góralczyk (Świętochłowice). Kary: Vive - 4 min., MMTS - 4 min. Widzów: 4 000. Leszek Salva, Kielce