Orzeł z Wisły lądował na 120. metrze, ale tuż po zetknięciu z ziemią odjechała mu lewa narta, przez co z impetem upadł. Najgorsze było to, że nie odpięły mu się narty, tylko obracał się po zeskoku z nimi! Na Wielkiej Krokwi zapadła grobowa cisza. Fani próbowali pocieszać Adama Małysza. Skandowali jego nazwisko, wołali, że nic się nie stało. Małysz nie wystartuje w serii finałowej, gdyż przez upadek w strefie lądowania odjęto mu ponad 20 pkt i został sklasyfikowany na 34. miejscu. Ze skoczni Adam został odwieziony na noszach. Po kilku minutach już o własnych siłach udał się do szatni. Bohaterem I serii był Kamil Stoch, który dzięki skokowi na 123 m z notą 129,5 pkt prowadzi z trzypunktową przewagą nad Tomem Hilde. 11. jest Piotr Żyła, który dzięki dobremu wiatrowi poszybował na 123 m i długo prowadził w I serii. - Warunki wcale nie były takie ekstremalne, przecież odśnieżają tory. Mój skok mógł być lepszy, mogłem wytrzymać jeszcze więcej w powietrzu, polecieć jeszcze dalej - mówił. O 0,9 pkt wyprzedził Żyłę dopiero skaczący jako 14. po nim Martin Schmitt. Po chwili niegroźny upadek zaliczył Emmanuel Chedal, który wylądował na 123,5 m, ale odjechała mu prawa noga, przez co lądował na tyłku. Była to pierwsza, ale niestety nie jedyna wywrotka w serii trzech konkursów PŚ w Zakopanem. Lekarz kadry skoczków, Aleksander Winiarski: - Adam ma stłuczone lewe kolano na skutek uderzenia nartą. Na szczęście staw kolanowy nie jest skręcony. To samo kolano, które Adam przeciążył podczas pierwszego konkursu w Lillehammer. Małysz został odwieziony do szpitala na fachowe badania. Michał Białoński, Dariusz Wołowski, Zakopane