"Jestem bardzo szczęśliwa, ponieważ szczególnie zależało mi na dobrym występie w supergigancie. Z drugiej strony pozostaje niedosyt, bo tak mało zabrakło do złotego medalu" - powiedziała na mecie Chrapek. Zawodniczkom dały się we znaki spore niedociągnięcia organizatorów, przez które początek zawodów opóźniony był o półtorej godziny. Dopiero kilkanaście minut przed startem rozkładane były na mecie materace ochronne. "Na górze bardzo zmarzłyśmy i już nie mogłyśmy doczekać się startu. Trochę jednak zwątpiłam w sens tych zawodów, kiedy zobaczyłam, że w momencie, gdy miałam juz startować, na dół zaczęto zwozić siatki zabezpieczające tor - opisywała Chrapek. - Sama trasa również pozostawiała wiele do życzenia. Myślę, że w innych okolicznościach ten supergigant zostałby odwołany. Na trasie było mało śniegu, w kilku miejscach wystawał piach i żwir. Na dodatek wcześniej obok jednej z bramek był ogromny głaz. Na szczęście potem przesunięto bramkę w inne miejsce" - dodała srebrna medalistka Uniwersjady w Erzurum. Druga z Polek startujących w sobotę w supergigancie Aleksandra Kluś-Zamiedzowy (AZS AWF Katowice) była dopiero 41. Jednak duży wpływ na przebieg zawodów miał również porywisty wiatr. "Najlepszym zawodniczkom to nie przeszkadzało, ale niektóre omal nie wypadły z trasy, kiedy mocniej zawiało. Oli wyraźnie ten przejazd nie wyszedł, jednak było to dla niej dobre przetarcie przed slalomem i superkombinacją" - tłumaczył trener polskich studentów Jerzy Witkowski.