Jeśli to był mecz o być albo nie być w RPA, to odpowiedź jest oczywista: "nie być". Remisując z Irlandią Płn polscy gracze nie stracili szans na mundial, ale po tak słabej grze nie da się wierzyć w zwycięstwa w Mariborze (Słowenia), w Pradze (Czechy) i w Chorzowie nad liderami grupy Słowakami. A do sukcesu w eliminacjach potrzebna jest jeszcze "pomoc" rywali. Wczorajszy przeciwnik był z tej czwórki najłatwiejszy, a po wyjściu na boisko szybko okazał się lepiej zorganizowany, mądrzejszy, dojrzalszy piłkarsko. Polacy oblali egzamin ostateczny, w końcówce los rzucił im koło ratunkowe, co nie zmienia faktu, że w tych eliminacjach zagrali jeden dobry mecz (z Czechami). Gracze Beenhakkera lubią wspominać szanse, przy których zabrakło im szczęścia, ale co mają powiedzieć Irlandczycy: gdyby w 65. min Martin Paterson w sytuacji sam na sam pokonał Boruca, przygrywałby nam dziś marsz żałobny i nie byłoby nawet okazji do dyskusji w tonie "jeszcze Polska nie zginęła". Kiedy okazało się, że przeciw Kubie Błaszczykowskiemu stanął rezerwowy Manchesteru Utd Jonathan Evans ucieszyłem się nawet pamiętając jego kiksy w meczu z Porto w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Tymczasem w 10 minut zniechęcił do gry piłkarza, który w reprezentacji Polski miał robić różnicę. Niestety i skrzydłowy Borussi i pozostali gracze tylko incydentalnie dorastają do poziomu minimum, dlatego dziś wszystko wskazuje na to, że tym razem swoją przygodę z wielką piłką zakończą na eliminacjach. Jeszcze tylko trzy mecze i reprezentacja Polski wpadnie w czarną dziurę, czyli okres 2,5 roku, w którym nie zagra meczu o punkty. Aż do inauguracji Euro 2012 w Warszawie, gdy do gry stanie nowa drużyna. Czy jest nadzieja, by była ona inna niż ta, którą oglądaliśmy wczoraj? Po przegranych eliminacjach Leo Beenhakker przestanie być wreszcie solą w polskim oku. Myśliciele z PZPN wypędzą Holendra stawiając na czele drużyny narodowej mistrza rodzimej myśli szkoleniowej z trzyletnim kredytem zufania. A on te trzy lata pewnie zmarnuje. Będzie eksperymentował z tłumem graczy, z czego wyniknąć może bardzo mało, bo też polski futbol leży od podstaw, tam gdzie przyszli kadrowicze stawiają pierwsze kroki. Po wczorajszym meczu ktoś przytomnie zauważył, że w polskiej piłce na mundial nadają się tylko kibice. Obawiam się, że na Euro 2012 powiemy sobie to samo. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego Zobacz także: Orły nie dały rady Irlandii Północnej Beenhakker: Ciągle mamy szanse na awans Żewłakow: Jest składanka zawodników Golański: Trzeba wygrać w Mariborze