- Lubisz Kraków? Urszula Radwańska: - Uwielbiam! Tu jest mój dom, tu jest moje miasto. Zawsze będę wracać pod Wawel. - Więc na pewno znasz legendę o dwóch budowniczych Kościoła Mariackiego. - Jasne. - Młodszy brat był zazdrosny o starszego. Skończyło się tragicznie. Czy w teamie Radwańskich może być podobnie? - Nie ma takiej możliwości. My z siostrą nie jesteśmy o siebie zazdrosne. Razem się wspieramy i mobilizujemy nawzajem. Cieszę się, kiedy Agnieszka osiąga jakiś sukces, a ona jest zadowolona z moich osiągnięć. Naprawdę nie rywalizujemy ze sobą. - Czy przeszkadza ci to, że nazwisko Radwańska kojarzone jest często tylko i wyłącznie z twoją siostrą? - Nie. Wręcz przeciwnie. Oczywiście to prawda, że często ludzie podchodzą do mnie i mówią "o! to ty jesteś siostrą Agnieszki!". Dzięki niej jestem bardziej znana. - Często jesteś oceniana przez pryzmat osiągnięć twojej siostry. Czy nie wolałabyś grać tylko i wyłącznie na własne konto? - Oczywiście, że tak byłoby lepiej. Nie byłoby porównań do Agnieszki i pytań o to, kiedy w końcu jej dorównam. To męczące. Mam tego dość, ale może w końcu uda mi się nie tylko dogonić, ale nawet prześcignąć siostrę. Wtedy będę znana jako Urszula, a nie tylko jako siostra Agnieszki. - W jednym z wywiadów twój tato powiedział, że w każdej chwili możesz wystrzelić i szybko znaleźć się w czołówce... - Prawda jest taka, że potrzeba mi jednego udanego turnieju. W każdej chwili mogę wskoczyć do setki światowego rankingu tenisistek, na przykład gdy awansuję do finału turnieju WTA. Czekam na to! - Urszula Radwańska to rozpoznawalna osoba? - Tak, choć nie tak jak Agnieszka. Ja jestem rozpoznawalna w Polsce, a moja siostra także na świecie. Czasami, gdy wybieramy się razem do centrum handlowego, nie mamy ani chwili wytchnienia. - Obecnie wchodzisz w wiek seniorki. Czy nie boisz się, że takie sukcesy, jak choćby ten z juniorskiego Wimbledonu już nie powrócą? - Nie boję się tego. Po to trenuję, aby podobne sukcesy osiągać w seniorskim tenisie. Bardzo chcę, by juniorskie osiągnięcia powróciły. - W rankingu WTA Tour w minionym sezonie przeskoczyłaś o 115 miejsc. - Jestem zadowolona z mijającego sezonu. Co prawda mogło być lepiej, ale przez pierwsze pół roku zmagałam się z kontuzją nadgarstka. Było ciężko, nie mogłam wówczas dać z siebie wszystkiego. Do tego sezon gry na kortach ziemnych mógł być bardziej udany. Zdarzyło mi się kilka niepotrzebnych porażek, ale nie jest źle! Najbardziej cieszę się z tego, że udało mi się przesunąć o tak wiele pozycji. - Jeśli przesuniesz się w przyszłym roku o kolejne 115 miejsc, będziesz 19. rakietą świata. - (śmiech) Łatwo powiedzieć... - Wybiegasz myślami aż tak daleko? - Szczerze? Na razie jeszcze nie. Póki co myślę o pierwszej setce. Dopiero potem będę stawiała przed sobą kolejne cele. - Jakie jest twoje tenisowe marzenie? - To oczywiste. Chcę być numerem jeden i wygrać Wielkiego Szlema! Rozmawiał: Jarosław Kowal