W trakcie pogrzebu w Latyczowie, przyjaciele 22-latka, który zgłosił się na ochotnika do wojska i został trafiony odłamkiem w Bachmucie w zeszłym tygodniu, stanowczo domagali się wykluczenia Rosjan z igrzysk olimpijskich, na których zabraknie już Androszczuka. "To oczywiste, że nie powinni być reprezentowani w sporcie, a tym bardziej startować w igrzyskach olimpijskich" - przyznał Dmytro Korbienko, także dziesięcioboista, który miał być najlepszym przyjacielem zmarłego. "Miał żyć długo i szczęśliwie. Miał wszystko, by odnosić sukcesy na treningach i na zawodach" - powiedział Korbienko łamiącym się głosem. Wołodymyr Androszczuk nie musiał walczyć Ukraińskie władze są wściekłe, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski rozważa możliwość dopuszczenia rosyjskich i białoruskich sportowców do igrzysk, choć pod neutralną flagą. Wadym Hatcyjt, minister sportu Ukrainy, zagroził nawet bojkotem imprezy w takim wypadku, a Łotwa zapowiedziała, że zrobi to samo. "Nie wiem, jak można pozwolić sportowcom z Rosji i Białorusi rywalizować" - powiedział Artur Felfner, oszczepnik reprezentujący Ukrainę. Łzy spływały mu po twarzy, gdy patrzył na oprawione w ramki zdjęcie Androszczuka w mundurze wojskowym. "Tam nie ma dla nich miejsca" - dodał. Androszczuk, jako sportowiec na odpowiednim poziomie, nie musiał walczyć. Na front poszedł jako ochotnik, zamieniając dres na mundur. Zginął w zeszłym tygodniu w pobliżu miasta Bachmut, które było świadkiem zaciekłych walk, gdy wojska rosyjskie zintensyfikowały wysiłki, by je otoczyć.