Sytuacja wyglądała kuriozalnie. Salihović został pozbawiony obuwia przez jednego z obrońców Stuttgartu, który nastąpił mu na piętę. Biały but spadł z nogi Bośniaka, który stracił piłkę. Momentalnie wykorzystali to gracze ze Stuttgartu, którzy ruszyli z kontratakiem. Sytuację wykorzystał także Jens Lehmann, który wyszedł z własnej bramki, chwycił leżącego na murawie buta swoją rękawicą, po czym cisnął go za własną bramkę, tak że zatrzymał się na górnej części siatki. Salihović odzyskał część swojego sprzętu piłkarskiego dopiero podczas następnej akcji, kiedy to zawędrował pod bramkę Lehmanna. Cała sytuacja odbiła się szerokim echem w Niemczech. Pod adresem 40-letniego bramkarza posypały się gromy. Krytycy zarzucają mu, że celowo "ukradł" buta rywalowi, aby w ten sposób pomóc swojej drużynie. Wiadomo przecież, że piłkarz w niekompletnym obuwiu nie jest już tak groźny. Trener Hoffenheim, Ralf Ragnick w wywiadzie dla gazety "Bild" powiedział wprost: "Zachowanie Jensa Lehmanna było niesportowe". Sam zainteresowany broni się, a nawet atakuje swoich krytyków. "To smutne, że on znów wykazuje się nieznajomością zasad piłki nożnej. Przecież normalnie sędzia powinien zatrzymać grę i wysłać piłkarza poza linię boczną, aby ten skompletował sprzęt" - twierdzi golkiper Stuttgartu. "But leżący na murawie stwarza niebezpieczeństwo. Jest przeszkodą dla strzałów i podań. Gdyby Ragnick zawsze tak uważnie wszystko obserwował, zauważyłby, że postępuję tak z wszystkimi przedmiotami, które znajdują się w okolicy mojego pola karnego" - wyjaśnia Lehmann, a na koniec dodaje: "Mogę powiedzieć tylko, że przez 20 lat gry nigdy nie spowodowałem poważniejszej kontuzji rywala. A teraz muszę wysłuchiwać bredni, tylko dlatego, że moim kosztem robi się czołówki w gazetach".