Łukasz Głowacki: Był pan zaskoczony, gdy ukazał się wywiad, w którym Tomasz Adamek niezbyt pochlebnie wypowiada się na temat pana kariery? Pięściarz szybko to zdementował, a czy pan dał wiarę krytyce, jaką według relacji dziennikarza przypuścił na pana osobę "Góral"? Dariusz Michalczewski: Od razu wiedziałem, że coś tu nie gra, ponieważ znamy się z Tomkiem od bardzo dawna i jest on moim dobrym kolegą. Ja zawsze mówię, że być może będzie moim następcą. W dniu kiedy ukazał się ten wywiad zadzwonił do mnie trener Gmitruk z zapewnieniem, że to nieprawda i Tomek nigdy by tak nie powiedział. Andrzej powiedział, że Tomek za bardzo mnie szanuje, żeby kiedykolwiek coś podobnego powiedzieć. Parę dni później w wywiadzie dla waszego portalu Adamek zdementował swoją rzekomą wypowiedź, mówiąc że czasami nie ma kontroli nad tym, co piszą dziennikarze. No cóż, widocznie dziennikarz, który to napisał, chciał przez takie działanie wypromować się w Polsce. Jak ocenia pan walkę Gołota vs Adamek? Przed walką typował pan właśnie taki wynik. Zaskoczył pana czymś Gołota lub Adamek podczas tej walki? Od początku wiedziałem, że wygra Tomek Adamek. Wszystko przemawiało za nim: młodość, szybkość, wytrzymałość, wola walki. Podczas tamtej gali Tomek mógłby odbyć trzy takie walki. Nie spodziewałem się jednak, że Gołota wypadnie aż tak źle. Andrzej wyglądał tak, jakby wszedł do ringu bez żadnego przygotowania, prosto z ulicy. Nie miał żadnej taktyki, koordynacji, szybkości. Jestem zawiedziony jego postawą, nie spodziewałem się, że strach znowu go aż tak sparaliżuje. Tomek walczył bardzo ładnie, mądrze i pokazał dużą klasę. Ośmieszył Andrzeja, który praktycznie ani razu go porządnie nie uderzył. Niebawem na gali KSW walka Najman vs Pudzianowski. Co pan sądzi o konfrontacji boksera z zawodnikiem Strongman? Jakie jest pana zdanie na temat walk toczonych w formule MMA? Bardzo jestem ciekaw tej walki, wszystko w niej jest możliwe. Z tego, co widzę, ta konfrontacja cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem. Przyznam, że nigdy nie miałem do czynienia z tą dyscypliną sportu. Bardzo chciałem na żywo zobaczyć ten pojedynek, lecz niestety nie będę mógł w tym czasie przyjechać do Warszawy. Wiele osób do dziś nie może panu wybaczyć, że walczył pan pod niemiecką flagą i wychodził przy hymnie Niemiec. Czy naprawdę nie widział pan innej możliwości dla rozwoju kariery? W czasach komunistycznych w Polsce nie było możliwości zrobienia prawdziwej międzynarodowej kariery, praktycznie do dziś nie jest to możliwe. Gdybym nie wykorzystał w tamtych czasach szansy, pewnie byśmy dziś nie rozmawiali. Nigdy nikt mi nic nie dał, musiałem do wszystkiego, co osiągnąłem, dojść własnymi rękami i bardzo ciężką pracą. Sercem zawsze czułem się Polakiem i pod koniec kariery powróciłem do polskich barw. Czy gdyby dziś miał pan stanąć po raz kolejny przed wyborem: Polska lub wyjazd do Niemiec, postąpiłby pan tak samo? Tak, powtarzam, że w tamtych czasach nie było innej szansy na zrobienie kariery. Ja zawsze chciałem być najlepszy, chciałem osiągnąć jak najwięcej. W Niemczech były możliwości oraz duże pieniądze. Proszę zobaczyć, że w tej chwili w Polsce również nie jest zbyt dobrze. Nawet Tomek Adamek trenuje w USA, na amerykańskiej licencji. Ostatnio przyznał, że na moim miejscu postąpiłby wtedy tak samo. Do walki z Gonzalezem wyszedł pan pod polską flagą. Czy gdyby nie ten fakt, to walkę udałoby się wygrać? Wielu kibiców uważa, że w tamtym pojedynku został pan oszukany. Z pewnością mój promotor Klaus-Peter Kohl wtedy delikatnie odpuścił. Czuję się oszukany, ponieważ jeśli ktoś wystawia dwóch sędziów z Ameryki i Kanady do sędziowania walki z Meksykaninem, to wiadomo, jaki może być tego efekt. Wszyscy, którzy widzieli tę walkę, byli przekonani, że wygrałem. Ale sędziowie przyznali zwycięstwo Gonzalezowi. Niestety, nie udało mi się wyrównać rekordu Rocky Marciano. Dla mnie jednak najważniejszy był fakt, że walczyłem wtedy pod polską flagą. Czy nie ma pan poczucia, że pana kariera pozasportowa nie poszła w dobrym kierunku? Wiedza i doświadczenie popularnego "Tigera" nie są wykorzystywane przez stacje telewizyjne czy grupy, a częściej widać pana w tabloidach oraz na plotkarskich portalach. Jestem bardzo zadowolony ze swojego życia po zakończeniu kariery. Pozostałem w sporcie i opiekuję się teraz młodymi sportowcami poprzez działalność mojej Fundacji "Równe Szanse". Pomagamy i fundujemy stypendia najbardziej potrzebującej młodzieży. Bez tej pomocy dzieciaki nie miałyby możliwości uprawiania sportu. Stworzyłem markę Tiger Energy Drink. Dzięki mnie ten napój odniósł ogromny sukces rynkowy. Po raz pierwszy w historii inny napój pobił Red Bulla. Chcę teraz jak najwięcej czasu poświęcić rodzinie. Dwa miesiące temu urodził mi się synek, mały Darek. Mam wspaniałą i kochającą żonę. Nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba. Cały czas bardzo chętnie udzielam wywiadów, dzielę się swoją wiedzą jako ekspert oraz wspieram swoim wizerunkiem wiele sportowych inicjatyw. A że prasa interesuje się moim życiem? Nie mam na to wpływu. Czy nie myśli pan poważnie o założeniu grupy zawodowej? Wiele razy moi znajomi promotorzy zwracali się do mnie z tym pomysłem. Ale nie czuję takiej potrzeby. Wystarczy mi w zupełności działalność w mojej Fundacji. Jej głównym celem jest dawanie szansy takim chłopakom, jakim ja kiedyś byłem. Czuję wewnętrzną potrzebę, by pomagać tym chłopcom. Przekazujemy stypendia, zapewniamy warunki do uprawiania sportu, kupujemy sprzęt, fundujemy nagrody podczas turniejów sportowych, organizujemy różnego rodzaju akcje kulturalne i sportowe. Sądzę, że każdy powinien mieć równe szanse startu, niezależnie od sytuacji społecznej czy materialnej. Czy uważa pan, że Krzysztof Włodarczyk jest w stanie zastąpić Tomasza Adamka w wadze cruiser? Ostatnio takie właśnie zapowiedzi mogliśmy czytać w jego wypowiedziach medialnych. Słyszałem, że Krzysiek chciałby zdobyć pas po Tomku. Życzę mu tego z całego serca i trzymam kciuki, żeby tak się stało. W Niemczech uważany był pan za wielkiego championa, jednak w pojedynku z Rocchigianim, szczególnie drugim, niemiecka publiczność raczej nie dopingowała "Tigera". Czy był pan tym zaskoczony? Spodziewałem się tego. Lecz w drugiej połowie naszej drugiej walki publiczność przeszła na moją stronę. Zaczęli dopingować mnie. Walkę zakończyłem przed czasem i cała hala cieszyła się z mojego zwycięstwa. Wiele tytułów na pana koncie, ale wiele osób zarzuca panu, że walczył pan bardzo asekuracyjnie, ponieważ nigdy nie zdecydował się wyjechać do USA i tam starać się bronić pasów. Dlaczego właściwie nigdy nie zdecydował się pan spróbować swoich sił w USA? Czuję się spełnionym sportowcem. Osiągnąłem wszystko, co było do osiągnięcia. Byłem niekwestionowanym mistrzem świata przez 9 lat. Jako pierwszy bokser w historii unifikowałem trzy pasy mistrzowskie organizacji: WBA, WBO i IBF w kategorii półciężkiej. W 2002 r. federacja WBO ogłosiła mnie "championem wszech czasów". Nie musiałem wyjeżdżać z Niemiec, walczyłem tam z najlepszymi zawodnikami. W tamtych czasach nie było też aż tak atrakcyjnych propozycji ze strony USA. Poza tym w Niemczech stawki za walkę były dużo wyższe niż w Stanach. Wszyscy chcieliby zobaczyć pana walkę z Royem Jonesem Jr. Niestety, nigdy do niej nie doszło. Jakie były tego przyczyny? Nie żałuje pan, że nigdy nie doszło do tego pojedynku? Ja nie miałem na to wpływu. Ja zawsze chciałem walczyć z najlepszymi, ale to promotorzy decydowali o wyborze przeciwników. Dla mnie nie ważne było, z kim będę walczył, ważne było za ile. Adamek kontra Haye to ostatnio temat, który elektryzuje polskich kibiców. Na kogo postawiłby pan w tej walce? Wydaje mi się, że Haye byłby dobrym przeciwnikiem dla Tomka. Adamek miałby duże szanse na wygraną w tym pojedynku. Zobacz także: Rahman obawia się walki z Adamkiem "Góral" w czołówce rankingu IBF Adamek - Gołota: Przypomnij sobie, jak "Góral" znokautował legendę