Mistrzyni świata wygrała pięć z siedmiu ostatnich konkursów. W 2005 roku pokonała wysokość 4,77 i właśnie ten wynik jest rekordem mityngu. 30-letnia Rogowska pełni co prawda na sopockim molo rolę gospodarza, jednak w trakcie imprezy nie zamierza być zbyt gościnna. Chce nie tylko zwyciężyć po raz trzeci z rzędu, ale również poprawić swoje najlepsze osiągnięcie. - W sobotę w Szczecinie, w 57. Memoriale Kusocińskiego zajęłam drugie miejsce rezultatem 4,60, to nie był jednak mój dzień. Odczuwałam trochę zmęczenie po poprzednich startach. Mam nadzieję, że w środę będę w lepszej dyspozycji. Chciałabym zaatakować rekord Polski (4,83 na stadionie), ale do tego potrzebne są również sprzyjające pogodowe warunki - powiedziała tyczkarka SKLA Sopot. W konkursie udział wezmą też wicemistrzyni świata Monika Pyrek, Rosjanka Tatiana Połnowa, Niemka Martina Strutz, która niedawno w Pradze ustanowiła rekord życiowy wynikiem 4,71. To trzeci w tym sezonie rezultat na świecie. Najlepszy - 4,75 należy do Rogowskiej. - Postawa Strutz jest dla nas wielkim zaskoczeniem. Wydawało się, że Niemka dała już sobie spokój ze sportem, ale wróciła do tyczki. I uczyniła to w znakomitym stylu, bo zdołała się poprawić o 17 centymetrów. Zapowiada się emocjonująca rywalizacja" - dodała Pyrek (MKL Szczecin). Trzy lata temu wygrała na molo Połnowa (4,71). - Będzie to mój trzeci start w tej imprezie. Muszę przyznać, że bardzo lubię skakać w takiej atmosferze. W Sopocie czuje się na plecach oddech kibiców, którzy znajdują się wzdłuż rozbiegu i wokół zeskoku. Ich bliskość jest dodatkową motywacją. Te zawody traktuję bardzo prestiżowo, nie tylko jako okazję do rywalizacji z czołowymi zawodniczkami, ale również jako przygotowanie do mistrzostw świata i mistrzostw mojego kraju - podkreśliła Rosjanka. Pomysłodawcą tej imprezy jest trener Edward Szymczak. Po raz pierwszy tyczkarze pojawili się na molo w 1984 roku. Na początku startowali tylko mężczyźni, na czele z Władysławem Kozakiewiczem, Tadeuszem Ślusarskim, Mirosławem Chmarą, Marianem Kolasą, Wasilijem Bubką i Władimirem Poliakowem, a od 1996 roku w tyczkarskie szranki stanęły również kobiety. - Zorganizowałem w sumie 14 konkursów, a w trzech kolejnych zawodach odpowiadałem za stronę sportową. Na początku nie był to mityng komercyjny. Oczywiście zawodnikom trzeba było coś zapłacić, ale organizatorzy pracowali za darmo. Kierowała nami pasja i chęć przybliżenia ludziom tej konkurencji. Teraz uczestnicy konkursu mają rozbieg na tartanie, natomiast na początku, na drewnianych deskach mola układaliśmy płyty paździerzowe, a na nich kładliśmy gumowe chodniki - wspomniał Szymczak. Rekordzistą wśród mężczyzn jest Chmara, który w 1988 roku skoczył 5,80 m. - To były niezapomniane zawody, nie tylko z uwagi na ten wynik. Sprzedaliśmy osiem tysięcy biletów. Ale wtedy nasza męska tyczka była światową potęgą. Później te proporcje się zmieniały i z czasem do głosu zaczęły dochodzić panie. Na molo również przewinęło się wiele znakomitych nazwisk. Od kilku lat nie działam jednak przy organizacji tej imprezy i odnoszę wrażenie, że próbuje się mój wkład w rozwój tych konkursów usunąć trochę w cień - powiedział Szymczak. W środę skakać będzie również czterech zawodników, m.in. Mateusz Didenkow (SKLA Sopot), który spróbuje uzyskać minimum PZLA na mistrzostwa świata. Aby na przełomie sierpnia i września wystartować w koreańskiej miejscowości Daegu musi uzyskać rezultat 5,72 m.