Historia stosunków na linii Leo Beenhakker - Matusiak to przykład, że wiara, zaufanie popłaca. Radek przez rok był na aucie - zwiedzał trybuny w serie A (Palermo), przesiadywał na ławce w Heerenveen. Ale Leo zawsze wyciągał do niego pomocną dłoń. To jego poparcie załatwiło transfer Matusiaka do Holandii, a gdy i tam się napastnikowi nie wiodło, Radek mógł zawsze liczyć na powołanie do kadry. To na mecz z Serbią zaowocowało golem, a więc Matusiak, czy "Tusiak" - jak Beenhakker - wielbiciel skrótowców nawołuje do niego na treningach, mógł spłacić kredyt w postaci zaufania selekcjonera. W środowy wieczór we Wronkach napastnik Wisły wpłacił kolejną ratę tego swoistego kredytu. Stało się to po podaniu z rzutu wolnego Łukasza Garguły na dalszy słupek, gdzie do piłki dopadł Matusiak i z bliska wpakował ją do siatki. Jaka szkoda, że Łukasz z Radkiem na co dzień nie mogą grać razem (nie ważne w jakim klubie). I nie trzeba chyba nikomu przypominać, że Matusiak wrócił do kraju (czytaj: przystał na mniejsze o połowę zarobki od tych, które miał za siedzenie na ławie w Holandii) właśnie dla Leo. - Trener Beenhakker może łatwiej obserwować zawodników w polskiej lidze, a ja chcę jechać na Euro - podkreślał za każdym razem Radosław. Jasne - nie wszystko jest jak w hollywoodzkiej bajce. Matusiakowi brakuje jeszcze szybkości, czasem przegrywa pojedynki biegowe z estońskim drwalem Rahnem. Jest na bakier ze skutecznością - we Wronkach mógł dorzucić dwie kolejne bramki, ale będzie regularnie grał w Wiśle, więc czas popracuje na jego korzyść. Trzeba uczciwie podkreślić, że Polska, występująca w składzie złożonym z polskich ligowców (wyjątkiem Kamil Grosicki z FC Sion) nie powalała z nóg swą grą. Ale czy w ogóle można oczarować stylem gry, gdy spotyka się 11 facetów z różnych klubów i mają za sobą dwa ledwie wspólne treningi, bo ten trzeci to głównie zabawa w siatkonogę i dziadka? Odpowiedź sama ciśnie się na usta. Ale i tak - mimo braku zgrania - z kilku akcji powiało optymizmem równie mocno, jak dującym we Wronkach wiatrem. Podobać się mógł daleki prostopadły "pass" Michała Golińskiego do Matusiaka, po którym wiślak znalazł się sam na sam z bramkarzem (Pavel Lonak obronił piekielnie mocne uderzenie). Jeszcze ładniejsza była akcja, którą zapoczątkował Marek Zieńczuk zagraniem do Matusiaka, ten puścił do boju na flance Kamila Grosickiego, po którego dośrodkowaniu "główkę" Tomasza Lisowskiego jakimś cudem "wyjął" bramkarz. Po pięknym odbiorze i podaniu Grosickiego "Tusiak" mógł podwyższyć na 2:0, ale na przeszkodzie stanął Lonak. Były też rzeczy, które budziły trwogę. Chodziło głównie o niefrasobliwość w obronie. Nie tylko obrońców, choć Jakub Wawrzyniak limit strat wyczerpał chyba na cały sezon (brakuje mu nawyków stopera, bardziej nadaje się na bok obrony). Łatwe gubienie piłki przytrafiało się nawet doświadczonemu już przecież Golińskiemu. Wszystko to miało głównie miejsce w pierwszych 20 minutach, gdy Polakom brakowało ruchliwości w środku pola i czasem nie było do kogo zagrać. Jeszcze przy stanie 0:0 Adamowi Kokoszce i Warzyniakowi przytrafiła się gafa, po której Estończycy wyszli w dwóch na jednego, ale Ats Purje zamiast podać do lepiej ustawionego kolegi"przypalił" - próbował zaskoczyć Sebastiana Przyrowskiego. Ale nasz bramkarz wyczekał do końca, nie poszedł "w ciemno" do ewentualnego dośrodkowania. Za to na początku II połowy Przyrowski skiksował - nie złapał kozłującej piłki, ale na jego szczęście dobijający do pustej bramki Vassiljev trafił w słupek. W pełni zasłużone zwycięstwo biało-czerwonej husarii przypieczętował Tomasz Zahorski, który po centrze z rzutu rożnego Radosława Majewskiego znalazł się w samą porę przed bramką i z bliska dopełnił formalności. Obaj szanse na wyjazd na ME mają małe, ale eliminacje do MŚ w RPA powinny do nich należeć. Coraz mocniej pukają do kadry. Przez ostanie 10 minut Polacy grali w osłabieniu. Limit zmian został wyczerpany, a kontuzji doznał bohater wieczoru - Matusiak. Nie wyglądało to na nic groźnego - piłkarz zszedł do szatni o własnych siłach. Pobiegł za nim masażysta. Za niespełna dwa tygodnie, 11 marca kadra Leo - również w ligowym składzie - zmierzy się z gwiazdami ligi na stadionie Pogoni w Szczecinie. Michał Białoński, Wronki Polska - Estonia 2:0 (1:0) 1:0 Matusiak (38. z podania Garguły), 2:0 Zahorski (73. z podania Majewskiego). Polska: Przyrowski - Pawelec (63.Kuklis), Kokoszka, Wawrzyniak, Lisowski - Grosicki (63. Gołoś), Goliński, Pazdan, Zieńczuk (63. Zahorski) - Garguła (63. Majewski) - Matusiak. Estonia: Lonak - Sisov (84. Jaager), Rahn, Barengrub, Sidorenkov - Purje, Dmitrijev, Vassiljev (89. Saag), Anniste (67. Vunk), Kink - Zahovaiko (58. Voskobojnikov). Widzów: 5 tys. Sędziował: Stanislav Todorov z Bułgarii.