W ekipie gości ponownie skutecznie poczynał sobie Torey Thomas, mający tym razem wsparcie kolegów z zespołu. Cztery pierwsze punkty zdobył Konrad Wysocki, który poniedziałkowe spotkanie zakończył z zerowym dorobkiem. Gospodarze odpowiedzieli rzutami za trzy Pawła Kikowskiego i Giedriusa Gustasa oraz punktami Filipa Dylewicza, po których Trefl wygrywał 8:4. Riposta rywali była natychmiastowa. Koszykarze ze Zgorzelca zdobyli 12 punktów z rzędu i po trafieniu zza linii 6,75 metra Wysockiego oraz akcji 2+1 Thomasa wyszli w 6. minucie na prowadzenie 16:8. Pod koniec pierwszej kwarty ta przewaga po trzech osobistych Bartosza Bochno (w pierwszych 10. minutach goście wykonywali aż 14 wolnych, z których trafili 12) wzrosła do stanu 25:12 dla PGE. Zdecydowanie lepiej w ekipie Turowa spisywał się także Daniel Kickert, który w poniedziałek również nie zdobył punktu - po jego rzucie goście zeszli na przerwę wygrywając 45:33. Początek drugiej połowy należał jednak do koszykarzy Trefla, którzy po akcji Dylewicz przegrywali w 23. minucie tylko 43:47. Tego animuszu nie wystarczyło im jednak na długo. 120 sekund później, po trafieniu za trzy Thomasa, było już 55:45 dla zgorzeleckiego zespołu. Goście nie musieli się specjalnie wysilać, aby powiększyć tę przewagę. W grze sopockiej drużyny widać było bowiem brak wiary w możliwość pokonania rywali. W 33. minucie po trójce Marko Brkicia Turów wyszedł na prowadzenie 70:55 i nie dał odebrać sobie zasłużonego zwycięstwa. Po meczu powiedzieli: Trener PGE Turów Zgorzelec Jacek Winnicki: "Po poniedziałkowej gładkiej porażce powiedziałem, że jeszcze nie uznaliśmy się w tym półfinale za pokonanych. W tym meczu pokazaliśmy wielki charakter. Wygraliśmy jednak bitwę, ale wojna wciąż trwa. To spotkanie pokazało, że zwycięża zespół, który okazuje się lepszy w walce na tablicach. Dzięki tej wygranej odzyskaliśmy przewagę własnego parkietu". Trener Trefla Sopot Karlis Muiznieks: "Nie pokazaliśmy w tym spotkaniu charakteru. Szczególnie słabo spisywaliśmy się w pierwszej połowie. Owszem, do przerwy nie szło nam w ataku, co nie znaczy, że nie można twardo walczyć w obronie. Bez serca włożonego w defensywę traci się pewność w ofensywie. Dopiero w końcówce zaczęliśmy bronić z wymaganym zaangażowaniem i dziwię się, że nie mogliśmy tak grać przez 40 minut". Kapitan PGE Turów Zgorzelec Konrad Wysocki: "Po poniedziałkowej porażce wiele ze sobą rozmawialiśmy i wspólnie zastanawialiśmy się, co zamierzamy jeszcze w tym sezonie osiągnąć. Ten mecz dał na to odpowiedź - chcemy walczyć o złoto. Byliśmy w dość trudnej sytuacji, ale dzięki wielkiemu sercu udało nam się wygrać to spotkanie". Koszykarz Trefla Sopot Adam Waczyński: "To spotkanie było przeciwieństwem poniedziałkowego meczu. Tym razem role na parkiecie się odwróciły. Źle zaczęliśmy pierwszą kwartę i ten nieudany początek ciągnął się za nami do końca rywalizacji. Zabrakło nam także agresji w podkoszowej walce, którą również przegraliśmy". Czwarty mecz półfinałowy: Trefl Sopot - PGE Turów Zgorzelec 82:91 (14:25, 19:20, 19:16, 30:30). Stan rywalizacji play off (do czterech zwycięstw) 2-2. Piąte spotkanie odbędzie się w czwartek 28. kwietnia w Zgorzelcu. Punkty: Trefl Sopot: Filip Dylewicz 17, Adam Waczyński 17, Giedrius Gustas 14, Lawrence Kinnard 10, Dragan Ceranić 8, Paweł Kikowski 8, Slobodan Ljubotina 5, Marcin Stefański 3, Lorinza Harrington 0, Paweł Malesa 0. PGE Turów Zgorzelec: Torey Thomas 22, Konrad Wysocki 19, Daniel Kickert 11, Marko Brkić 15, David Jackson 10, Bartosz Bochno 9, Robert Tomaszek 5, Michał Gabiński 0, Michael Kuebler 0.