Wygrana z Algierią nie powinna być traktowana jako pierwszy krok do awansu na igrzyska - jest tylko jak bilet do udziału w tym turnieju. Gdyby "Biało-czerwoni" nie wygrali, praktycznie przestaliby się liczyć. A po pierwszej połowie na to się zanosiło. To, co Polacy pokazali w pierwszych 30 minutach wołało o pomstę do nieba. Zepsuło się już po 10 minutach przy powadzeniu 6-3. Na początku dobrze funkcjonowała współpraca z obrotowym Bartoszem Jureckim, który zdobył trzy z czterech pierwszych goli. Także z koła trafił Grzegorz Tkaczyk, dorzucił z drugiej lini i jeszcze Mariusz Jurasik pokonał algierskiego bramkarza. Było 6-3 i w dodatku karę dwóch minut dostał rozgrywający Algierii Boultif. I tu zaczęły się problemy. Przewagi nie wykorzystaliśmy, dwa razy w bramkę w ogóle nie trafili Jurasik i Tkaczyk, dwa rzuty obronił bramkarz Kerbouche i dwa razy Polacy przekroczyli linię pola bramkowego. I z 6-3 zrobił się remis 6-6, a po pięciu kolejnych minutach Algierczycy wyszli na pierwsze prowadzenie. Z piłka nie mógł się zderzyć Sławomir Szmal i zastąpił go Marcin Wichary. Dopiero w 18. minucie polski bramkarz odbił pierwszy rzut, a do przerwy udało mu się to tylko jeszcze tylko jeden raz! Pięć minut przed przerwą Algierczycy wygrywali już 11-8, do szatni schodzili z dwoma golami przewagi. Zespół był jak rozsypane puzzle. Trzeba było coś zmienić w szatni. Na drugą połowę trener wysłał w bój Tomasza Rosińskiego, który w poniedziałkowym sparingu z Niemcami dał bardzo dobrą zmianę w drugiej połowie. I teraz to się powtórzyło. "Rosa" wespół z Michałem Jureckim zagrali tak, jakby w szatni wypili po kilka Red Bulli. Przy znacznie lepiej niż przed przerwą funkcjonującej obronie, przy wreszcie odbijającym Wicharym, obaj rozgrywający nadali nową jakość w ataku. Aż z jedenastu bramek zdobytych przez Polaków w pierwszym kwadransie "Rosa" i "Dzidziuś" zdobyli aż 9! Po indywidualnych wejściach i huknięciach z drugiej linii - Rosiński cztery razy, Jurecki pięć. A że Wichary zaczął drugą połowę od obrony karnego, to potem dorzucił sześć kolejnych udanych interwencji i w 46. minucie było prawie po meczu - Polacy prowadzili 22-17. Potem przewaga urosłą jeszcze tylko o jednego gola i trzy minuty przed końcem Polacy wygrywali 28-22. Nieźle, bo chodziło przecież także by w przypadku, gdy decydować będą bramki, mieć jak najlepszy bilans. Nie udało się. Zawodnicy jakby o tym nie wiedzieli. Stanęli totalnie. Broniący metodą każdy swego Algierczycy zdobyli - uwaga - pięć bramek z rzędu! Ostatnią na szczęście na tyle późno, by wygrana "Biało-czerwonych" była niezagrożona. W sobotę o 17.30 Polacy grają z Serbią. Tutaj 25 minut gry i 35 minut bujania w obłokach mogą dać koszmarny efekt. Trzeba grać od początku i do samego końca. Serbowie na polską nonszalancję tylko czekają. Polska - Algieria 28-27 (11-13) Polska: Sławomir Szmal, Marcin Wichary - Michał Jurecki 6, Tomasz Rosiński 4, Grzegorz Tkaczyk 3, Karol Bielecki, Krzysztof Lijewski, Bartłomiej Jaszka 1, Marcin Lijewski 2, Patryk Kuchczyński 1, Mariusz Jurasik 1, Adam Wiśniewski 2, Tomasz Tłuczyński 1, Kamil Syprzak 1, Zbigniew Kwiatkowski, Bartosz Jurecki 6. Algieria: Samir Kerbouche - Messaoud Berkous 8, Hichem Daoud 4, Aski Mokrani 3, Abdelkader Rahim 3, Omar Benali 3, Sassi Boultif 2, Rabah Soudani 2, Malik Boubaiou 1, Raid Chehbour 1, Hamza Feradj, Hamza Zouaoui, Mouloud Bourriche, Abdelkader Gaceb, Salah Cheikh. Sędziowie: Martin Gjeding, Mads Hansen (Dania). Kary: Polska - 10 minut; Algieria - 14 minut. Widzów: 1 500. Hiszpania - Serbia 30-27 (11-10) 1. Hiszpania 1 2 30-27 2. Polska 1 2 28-27 3. Algieria 1 0 27-28 4. Serbia 1 0 27-30 Zobacz zapis relacji na żywo Program turnieju w Alicante (Hiszpania): 7 kwietnia, sobota Serbia - Polska (17.30) Algieria - Hiszpania (20.15) 8 kwietnia, niedziela Serbia - Algieria (17.30) Hiszpania - Polska (20.15)