Pojedynek Kubota z najwyżej rozstawionym zawodnikiem w drabince, pochodzącym z Tandil, wyznaczono w samo południe, na otwarcie rywalizacji trzeciego dnia imprezy na korcie centralnym. Oznacza to, że będą grali w największym upale, a trudne warunki odpowiadają Polakowi, słynącemu z dobrego przygotowania fizycznego i dobrej kondycji. - Bardzo lubię Australię, głównie przez niesamowicie życzliwych ludzi, których trudno spotkać w innym miejscu na świecie. Ale także dlatego, że dość dobrze gra mi się gdy na dworze jest bardzo ciepło czy przy dużej wilgotności powietrza. Takie warunki mi odpowiadają i nie przeszkadzają mi nawet spore upały - twierdził tenisista z Lubina. Polski tenisista wznowił w listopadzie na dobre współpracę z Ivanem Machytką, czeskim trenerem od przygotowania fizycznego, który "zna moje ciało lepiej niż ja sam" - podkreśla często Kubot. W Sydney miał początkowo grać w eliminacjach, jako najwyżej rozstawiony, ale znalazł się w głównej drabince po tym jak z imprezy wycofał się jeden z wyżej notowanych rywali. Kubot zajmuje obecnie 58. miejsce w rankingu ATP World Tour, a najwyżej był w nim notowany na 41. pozycji w kwietniu 2010 roku. Dotychczas czterokrotnie wygrywał mecze z zawodnikami sklasyfikowanymi w czołowej dwudziestce, a jego największym "skalpem" jest wygrana nad Andym Roddickiem w pierwszej rundzie imprezy ATP w Pekinie w 2009 roku. Amerykanin był wówczas numerem sześć na świecie. Poza tym w lipcu ubiegłego roku pokonał ówczesną "ósemkę" w rankingu Francuza Gaela Monfilsa, w trzeciej rundzie na trawiastej nawierzchni w Wimbledonie. Trzecie największe w karierze zwycięstwo odnotował miesiąc wcześniej w innej wielkoszlemowej imprezie, na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa. W Paryżu wygrał z Hiszpanem Nicolasem Almagro, sklasyfikowanym na 12. miejscu, chociaż przegrał dwa pierwsze sety. - Udane starty w Paryżu i Londynie, no i pokonanie takich mocnych graczy, dodały mi pewności siebie i wiary w moje możliwości. Zawdzięczałem je konsekwentnej grze w stylu serwis-wolej, która choć coraz rzadziej spotykana, jest wciąż skuteczna. Pozwala mi też unikać zbyt długich i wyczerpujących wymian z głębi kortu, szczególnie gdy po drugiej stronie siatki są zawodnicy hiszpańscy czy z Ameryki Południowej - powiedział Kubot. - Nie jestem już młodym tenisistą, więc muszę szukać okazji, żeby oszczędzać siły na kolejne mecze. Dlatego z trenerem Janem Stocesem uznaliśmy, że dalej będę wykorzystywał każdą okazję, by chodzić do siatki i grał agresywnie - dodał Polak, który w dorobku ma też wygraną z 18. na świecie Amerykaninem Samem Querreyem w wielkoszlemowym Australian Open w styczniu 2011 roku. W 1/8 finału Kubota czeka - w jego trzecim meczu w sezonie - spore wyzwanie, bowiem jego rywalem będzie del Potro, były numer cztery w rankingu i triumfator US Open z 2009 roku. 23-letni Argentyńczyk wraca ostatnio do wysokiej dyspozycji po poważnej kontuzji i kilku operacjach nadgarstka, a obecnie jest 11. na świecie. Jako najwyżej rozstawiony w pierwszej rundzie miał wolny los, a w środę rozegra pierwsze spotkanie w tym roku. Korzystając z wolnego czasu, we wtorek, udał się na Sydney Tower Eye, najwyższy punkt widokowy w Sydney oferujący imponującą panoramę całego miasta. Ze względu na swój imponujący wzrost (198 cm) Argentyńczyk nazywany jest przez kolegów z kortu "Torre de Tandil", czyli "wierzą z Tandil", stutysięcznego miasta położonego ponad trzysta kilometrów na południowy zachód od Buenos Aires. Kubot miał okazję spotkać się już z del Potro w 2006 roku w pierwszej rundzie halowego challengera ATP w Bratysławie. Gdy Polak prowadził 6:1, 4:3, jego rywal skreczował w powodu kontuzji.