Na początku była owczarnia Wszystko zaczęło się w 1702 roku, kiedy z żółtego kamienia powstała owczarnia. 250 lat później zamieszkali w niej robotnicy, którzy budowali stadion Camp Nou. 32 lata temu do owczarni sprowadzili się chłopcy z Barcelony i innych miast Hiszpanii wierząc, że tu najdoskonalej oszlifują ich futbolowy talent. Dziś te marzenia stają się faktem. Lionel Messi, Andres Iniesta i Xavi Hernandez znaleźli się na trzech czołowych miejscach w plebiscycie "Złota Piłka 2010". To był pierwszy przypadek w 55-letniej historii prestiżowej nagrody magazynu "France Football", by całe podium zajęli gracze wychowani w tej samej szkółce piłkarskiej. Prosta droga Xaviego Co łączy ludzi urodzonych w argentyńskim Rosario, katalońskiej Terrassie i miejscowości Fuentealbilla, koło Albacete? Najbardziej banalna jest historia Xaviego. Jest Katalończykiem, więc gra w Barcelonie była dla niego czymś najbardziej naturalnym. Wstąpił do "La Masia" mając 11 lat. Sześć lat później zadebiutował w zespole rezerw, a niedługo potem w pierwszej drużynie. Wybrał go do niej holenderski trener Louis van Gaal. Rola Holendrów w historii Barcelony i jej futbolowej akademii jest trudna do przecenienia. Impuls do jej rozwoju dał słynny Johan Cruyff, najpierw piłkarz, a potem trener klubu z Katalonii, dla którego zdobył pierwszy Puchar Europy. Wzorem była szkółka Ajaksu Amsterdam, gdzie Johann się wychował. Cruyff chciał, by chłopcy, którzy się w niej szkolą byli przyszłymi gwiazdami klubu. Dlatego bez względu na wyniki wszystkie drużyny młodzieżowe muszą grać w ten sam sposób, jak pierwszy zespół Barcelony. Co zapewnia taki jednolity program szkolenia? To, że szok związany z wejściem w futbol seniorski zmniejszy się do minimum. W pierwszej drużynie trener będzie wymagał od chłopaków tego, czego nauczono ich w juniorach. Inieście bliżej było do Realu Andres Iniesta trafił do "La Masia" w wieku 12 lat. Pierwsze kroki stawiał w drużynie Albacete, wtedy bliżej mu było nawet do Realu, bo większość jego rodziny pochodziła ze stolicy. Podczas jednego z turniejów dla dzieci zjawili się jednak trenerzy z "La Masia" i zaczęli przekonywać rodziców Andresa, że ich internat będzie dla syna rajem na ziemi. Wiele lat później wydawany w Katalonii dziennik "Sport" przytaczał anegdotę ujawniając powody, dla których rodzina Andresa wolała propozycję Barcelony. Podobno w pobliżu szkółki Realu mieściła się agencja towarzyska, co bardzo nie podobało się matce chłopca. Cztery lata wystarczyły Andresowi, by wejść do drużyny rezerw, a mając 18 lat zadebiutował w pierwszym zespole w meczu Ligi Mistrzów. Na początku traktowany był jako rezerwowy dla Xaviego i dopiero jego kontuzja sprawiła, że został graczem podstawowego składu. Tak samo jak pięć lat wcześniej poważny uraz Pepa Guardioli pozwolił na stałe wejść do drużyny Xaviemu. Szkoleniowiec Barcelony też wychował się w "La Masia", jest ulubionym uczniem Cruyffa i jego staraniom zawdzięcza nominację na trenera. Holender namówił Joan Laportę, by zamiast szukać trenera z wielkim nazwiskiem jak Jose Mourinho, postawił na "swojaka". Nie trafiłby do Barcy, gdyby nie ciężka choroba Historia Leo Messiego jest zupełnie inna. Gdyby nie ciężka choroba, zapewne grałby w Newell's Old Boys, a potem w River Plate. U 11-latka zdiagnozowano jednak karłowatość przysadkową wymagającą drogiej kuracji hormonem wzrostu. Działacze River nie zdecydowali się na płacenie tysiąca dolarów miesięcznie, ojciec Messiego poszukał więc pomocy u rodziny w Hiszpanii. Jak musiał się czuć argentyński chłopiec stając do egzaminu przed szefem "La Masia" Carlesem Rexachem (kiedyś asystentem Cruyffa i trenerem pierwszej drużyny). To właśnie Rexach uchodzi za odkrywcę Messiego, ale on sam skromnie zauważa, że to gruba przesada. Podobno egzaminowi przypatrywała się żona trenera i nawet ona dostrzegła geniusz malca z Argentyny. Leo miał nowy klub i pieniądze na leczenie. Dziś, w wieku 23 lat zdobył dla Barcelony już ponad 150 goli, a wczoraj odebrał drugą "Złotą Piłkę". Tiki-taka zamiast gladiatorów Ci trzej gracze są dziś symbolem Barcelony, szkółki "La Masia" i filozofii gry nazywanej popularnie tiki-taka. Polega ona na zawrotnej szybkości wymiany podań, zwinności piłkarzy, oraz ich inteligencji i wyobraźni. Żaden z tej trójki nie jest gladiatorem - Iniesta i Xavi mierzą po 170 cm, Messi 168 cm. Guardiola podkreśla, że są oni genialnym pokoleniem, ale Xavi zaraz dodaje, iż sukcesy zawdzięczają systemowi szkolenia wymyślonemu przez Cruyffa. "La Masia" wydała około 500 graczy. Wśród nich stoperów Carlesa Puyola i Gerarda Pique, pomocników Sergio Busquetsa i Pedro Rodrigueza- obok Xaviego i Iniesty wszyscy oni zagrali w podstawowej jedenastce reprezentacji Hiszpanii w finale mistrzostw świata w RPA z Holendrami. "To Iniesta mojego życia" - krzyknął komentujący mecz Jose Antonio Camacho. Były obrońca Realu Madryt, kadry, a potem także selekcjoner wyraził uczucia całego kraju. Złoty gol Iniesty w 26. min dogrywki, był najważniejszym wydarzeniem w historii hiszpańskiej piłki. Drużyna mistrza świata gra tak, jak pokierują nią absolwenci "La Masia". Było ich w 23-osobowej kadrze na mundial dziewięciu - łącznie z Cescem Fabregasem, który gra w Arsenalu i Pepe Reiną, bramkarzem Liverpoolu. Nie tylko Katalończycy poznali się na geniuszu swoich chłopaków. W 2003 roku słynny Arsene Wenger namówił 16-letniego Fabregasa do zmiany klubu obiecując, że zrobi z niego lidera "Kanonierów". Joan Laporta za niewielkie pieniądze puścił nastolatka do Londynu, szybko okazało się to wielkim błędem. Od kilku lat Barca stara się o powrót wychowanka, ale jego cena sięga dziś 50 mln euro. Niemal to samo spotkało Gerarda Pique, który trafił do Manchesteru United, ale klubowi z Katalonii udało się go szybko odzyskać. Kosztował 5 mln euro, dziś wart jest co najmniej 10 razy więcej.