Awans na ósmą pozycję w rankingu ATP "Doubles Race" dała im wygrana 6:4, 7:6 (9-7) z amerykańską parą rozstawioną z numerem drugim - bliźniakami Bobem i Mikę Bryanami w ćwierćfinale turnieju rangi ATP Masters 1000 w hali Bercy w Paryżu (z pulą nagród 2,75 mln euro). - Po raz trzeci jesteśmy w mastersie i po raz trzeci zakwalifikowaliśmy się dosłownie ostatnim rzutem. Można więc uznać, że Bercy jest dla nas bardzo szczęśliwym miejscem. Jednak wolałbym w przyszłości uniknąć nerwów i stresu związanego z walką o punkty do ostatniej chwili - powiedział Fyrstenberg. Tego zdania jest również Matkowski. - Zdecydowanie lepiej byłoby już wcześniej być na bezpiecznej pozycji w rankingu. Trzeba nad tym trochę popracować. Przede wszystkim musimy uzyskiwać lepsze wyniki w Wielkim Szlemie, czyli co najmniej osiągać trzecią rundę, a najlepiej przynajmniej ćwierćfinały. W 2006 roku zadebiutowali w Masters Cup w Szanghaju, gdzie ponieśli trzy porażki w grupie i odpadli w pierwszej fazie. Natomiast w ubiegłym sezonie wygrali dwa pojedynki, dotarli do półfinału i ulegli Bryanom. W piątek polscy tenisiści po raz trzeci pokonali amerykańskich bliźniaków, z którymi przegrali dotychczas siedmiokrotnie. Pierwszy raz udało im się to przed rokiem właśnie w Bercy, a ostatnio wygrali z nimi przed miesiącem w Szanghaju. - Wczoraj w hotelu żartowaliśmy trochę sobie z nimi. Na przykład proponowałem, że fundujemy im kolację w paryskim McDonald's-ie, jeśli odpuszczą ten mecz, a nawet możemy opłacić im bilet lotniczy z Paryża do Londynu. Ale nie dali się niestety przekonać - powiedział Fyrstenberg. - Nie tylko my graliśmy dziś o większą stawkę. Oni walczą o pierwsze miejsce w rankingu na koniec sezonu i potrzebują punktów, żeby dogonić Daniela Nestora i Nenada Zimonjica. Tu im się nie udało, więc teraz muszą nadrobić to w Londynie, a nie będą mieli łatwo - dodał Matkowski. O losach pierwszego seta meczu z Bryanami zadecydowało jedyne przełamanie serwisu Mike'a na 4:3, a w drugim zarówno Mariusz, jak i Marcin, wybronili się ze stanu 1:40 przy swoich podaniach. Natomiast w tie-breaku nie wykorzystali prowadzenia 4:1 i dwóch meczboli od 6:4, po czym obronili setbola przy 6:7. Zakończyli pojedynek dopiero przy trzeciej okazji. - To był kluczowy moment, bo gdybyśmy nie wygrali drugiego seta, to w super tie-breaku nasze szanse byłyby najwyżej na poziomie 40 procent. Ale udało nam się panować nerwy i na szczęście dobrze się wszystko skończyło. Jesteśmy w mastersie, więc teraz zeszło z nas całe ciśnienie. Jutro będziemy grali na pewnym luzie, co nie znaczy, że nie chcemy zwyciężyć w Paryżu - podkreślił Fyrstenberg. W półfinale rywalami Polaków będą Hiszpanie Marcel Granollers i Tommy Robredo. Z Paryża tenisiści wrócą do kraju, ale już w środę muszą lecieć do Londynu, gdzie nastąpi losowanie grup. - Dwa razy wygraliśmy w tym roku z Bryanami, więc wolelibyśmy z nimi być w grupie, niż z Nestorem i Zimonjicem. Poza tym przydałoby się wylosować parę Lukas Dlouhy i Leander Paes, zamiast Mahesh Bhupathi i Mark Knowles - pomarzył Fyrstenberg, a Matkowski dodał: - Są jeszcze pary z piątego i szóstego miejsca, a tu jest trudniejszy wybór. Łukasz Kubot i Oliver Marach są bardzo mocni, więc chyba wolelibyśmy Frantiska Cermaka i Michala Mertinaka. Oni w tym sezonie grali ponad 30 turniejów i chyba są trochę zmęczeni. My mieliśmy więcej przerw, więc udało nam się zachować nieco więcej świeżości.