Według prognoz europejskiej federacji (EHF) Nafciarze są faworytami. Jednak szkoleniowiec zwraca uwagę, że jego zespół musi nauczyć się grać w Lidze Mistrzów i lepiej zgrać. "Od zdobycia tytułu mistrza Polski budujemy drużynę, do której doszło kilku nowych piłkarzy. Teraz nie mamy czasu na zgranie, musimy liczyć na indywidualne umiejętności zawodników. W naszym stylu, który dał nam zwycięstwo i porażkę w Lidze Mistrzów nic na razie nie możemy zmienić. Nie ma na to czasu i możliwości" - dodał prezes SPR Wisła Płock Andrzej Miszczyński. Płocka drużyna jest mocno osłabiona brakiem podstawowych zawodników. Na pewno w meczu LM nie zagra Adam Twardo, Luka Dobelsek, Vukasin Rajkovic i Kamil Syprzak. Do treningów wrócił Michał Zołoteńko, ale potrzeba czasu, by grał na swoim poziomie. Nie mogą się odnaleźć w nowym składzie Arkadiusz Miszka i Piotr Chrapkowski, którzy nie spełniają, przynajmniej do tej pory, pokładanych w nich nadziei. Mimo problemów kadrowych, trener Walther jest zadowolony. "Atmosfera w drużynie jest dobra, a przed nami trudne zadanie, ale nie niemożliwe do wykonania. Rywale mają bardzo silną obronę i dwóch świetnych bramkarzy. Grają zespołowo w ataku pozycyjnym. Jest to młody zespół, który bywa nerwowy i tu nasza siła, by wykorzystać ich słabości" - ocenił. Oczywiście zwycięstwo Wisły nie będzie możliwe, jeśli nie uda się wyeliminować błędów, głównie w ataku. "Mam nadzieję, że w meczu z St. Petersburgiem nie będzie dwóch kiepskich połówek spotkania. Wiemy, jakie błędy popełniamy, ale patrząc przez pryzmat gry innych zespołów, które w końcówkach wygrywają przegrany mecz lub odwrotnie, liczymy na zwycięstwo" - powiedział Mohamed Toromanovic. - Jeśli grasz u siebie z zespołem o podobnym poziomie, to zwykle jesteś faworytem. Taka ocena może wywołać w nas tylko pozytywną presję". W płockim zespole niewiele da się zmienić. W ataku, zamiast siedmioma zawodnikami, trener dysponuje najwyżej czterema. Jeśli każdy z nich zagra na swoich najwyższych obrotach, drużyna zwycięstwo ma w kieszeni. Dodatkowo musi też zagrać skutecznie w obronie, przynajmniej tak jak podczas ligowego meczu z Miedzią Legnica. Prezes Miszczyński odpiera zarzuty, że zespół jest źle przygotowany fizycznie. "Jest taka niepisana zasada, że zespół buduje się przez sezon, my też tak chcieliśmy zrobić, ale sukces przyszedł szybciej niż się spodziewaliśmy. Od nowego sezonu przyszli nowi zawodnicy z czterech różnych klubów Europy i trzeba czasu, by wpisali się w zespół, by wzajemnie się rozumieli. My oczekujemy, że zespół osiągnie postawione przed nim cele, na razie żaden z nich nie jest zagrożony. Mamy szansę na finał play off i wyjście z grupy w Lidze Mistrzów. Ale jest też cena, którą musimy zapłacić za budowanie zespołu w trakcie rozgrywek. I nie tylko my ją płacimy. Mecz wygrywa ten, kto popełni mniej błędów lub skuteczniej wykorzysta pomyłki przeciwników" - powiedział. W drużynie St. Petersburga wystąpi były zawodnik Wisły, doskonale wspominany w Płocku Iwan Pronin, który zapewne gorąco zostanie powitany przez kibiców. O postawie fanów Wisły w LM, w pierwszym meczu (wygrana u siebie z rumuńskim HCM Constanta 30:29) i drugim (porażka na wyjeździe ze słoweńskim Cimos Koper 24:27) wszyscy mówią bardzo ciepło. Początek meczu w Płocku z rosyjskim zespołem o 16. Mistrzowie Polski zajmują czwarte miejsce w grupie C z dorobkiem 2 pkt. Petersburg plasuje się na piątym z jednym pkt. Prowadzi HSV Hamburg z dwoma zwycięstwami na koncie.