Polki sprawiły zawód. W St. Petersburgu wygrały tylko jeden mecz w grupie (przegrały cztery) i szybko pożegnały się z turniejem. - Moim szczypiornistkom zabrakło doświadczenia, gdyż po raz pierwszy od sześciu lat grały na imprezie tej rangi. Poza tym nie miałem w zespole liderki. Dziewczyny, która poprowadziłaby drużynę w kluczowych momentach. Wszystko przez kontuzje i sytuacje losowe, które wyeliminowały kilka ważnych zawodniczek: Aleksandrę Pawelską, Anię Ejsmont, Izabelę Puchacz czy też Monikę Marzec. W Sankt Petersburgu słabo zaprezentowała się też defensywa i bramkarki. Ale ja także jestem winny. Zawsze wyznaję zasadę, ze wygrywamy i przegrywamy razem - tłumaczył Kuchta, który był krytykowany za zmiany jakich dokonywał w trakcie spotkań i za to, że na turniej nie wziął wszystkich najlepszych szczypiornistek. - Łatwo oceniać człowieka z pozycji obserwatora... Na szczęście to nie polscy trenerzy, a członkowie zarządu związku będą mnie rozliczać. Jeśli uznają, że się nie sprawdziłem, to odejdę. Mam co robić w życiu, nie jestem przyspawany do stołka - stwierdził. - Mamy zdolne dziewczyny, z których da się zbudować ciekawy zespół. Ale na wszystko trzeba czasu i inwestowania w juniorki, które mogą wzmocnić drużynę w następnych latach. Szkolenie zdolnej młodzieży to podstawa. W każdej dziedzinie życia trzeba mieć przecież źródło, z którego można czerpać... - podkreślił szkoleniowiec.