- Mam nadzieję, że jeszcze Tomek odbierze tutaj krążek. Jest w coraz większej formie i udowadnia to na trasach - skomentował. Co się zatem stało w czwartek? - Spalił się psychicznie. Wykończył go pierwszy numer startowy - uważa. - Na pierwszym strzelaniu trzęsły mu się ręce i nogi, leżał i strzelał długo, a na domiar złego jeszcze spudłował. Szkoda, bo jak rano z nim rozmawiałem, to miał fajny nastrój na start. Trener podkreślił, że bardzo ciężko jest biec z "jedynką". Nie wie bowiem na początku, co robią jego rywale. Sikora przy dwóch pierwszych wizytach na strzelnicy po razie spudłował. Potem strzelał bezbłędnie. - Na pewno nie zaczął dlatego dobrze strzelać, bo wiedział, że nie ma już szans medalowych. On nie mógł tak myśleć. Zdarzają się różne rzeczy, widziałem już sytuacje, że zawodnicy z dwoma błędami byli na podium. Trzeba walczyć zawsze do samego końca. Szóste miejsce przegrał tylko o dwie sekundy, a piąte o sześć - powiedział Bondaruk. Sikora jest znany z tego, że lubi rywalizację ze startu wspólnego. "On wtedy dobrze biega, lubi się ścigać. W czwartek przez to, że biegł z numerem jeden, pierwsze kółko przegrał z Austriakiem Christophem Summannem o 40 s. Nie wiedział bowiem jak ma biec, czy jest szybko, wolno i jak w porównaniu do innych" - dodał. Sikora w dotychczasowych startach zajmował 29. miejsce w sprincie, 18. w biegu na dochodzenie oraz 7. w rywalizacji indywidualnej na 20 km. Ostatnią konkurencję - bieg ze startu wspólnego zaplanowano na niedzielę. Marta Pietrewicz, Whistler