Podbeskidzie miało wyjątkowego pecha do końcówek spotkań - w tym sezonie straciło aż siedem bramek w doliczonym czasie, a ostatnio kosztowało to beniaminka utratę remisów w Lubinie i we Wrocławiu. - Mamy znakomity wynik, mimo że nie zagraliśmy jakiegoś bardzo optymistycznego futbolu. Takiego jak w meczu z Pogonią, gdy staraliśmy się przejąć inicjatywę, czy jak ostatnio ze Śląskiem, bo o tym meczu będą krążyły legendy. Dziś zagraliśmy futbol wyważony, bo to był trzeci mecz w tygodniu i wiedzieliśmy, że nie będzie on miał jakiegoś wielkiego tempa. W przerwie powiedziałem zawodnikom, że kto popełni pierwszy błąd, ten przegra. I był taki moment, że gra nam uciekała, ale zmiany dały efekt. Udało się zakleić lewą stronę, gdzie Petar Mamić już umierał. Fajną zmianę dał młody Frelek, Wilson potrafił przetrzymać piłkę. Jestem przeszczęśliwy, że się udało, cały zespół zasłużył na gratulacje - komentował zaraz po spotkaniu trener bielszczan Robert Kasperczyk. Deficyt umiejętności Podbeskidzia nadrobiony zaangażowaniem - Lech to trudny rywal, a chyba nie skłamię, jeśli powiem, że przed sezonem był upatrywany jako kandydat do mistrzostwa Polski. Nawet dziś, porównując do innych drużyn, to personalnie bardzo mocna drużyna, bo wielu zawodników prezentuje poziom wyższy od przeciętnego. Wiedzieliśmy, że po tym stosunkowo łatwym zwycięstwie z Lechią 3-0 przyjadą tu zapunktować. Trafili jednak na zespół, który ma może deficyt umiejętności, ale taktyką gry defensywnej i zaangażowaniem potrafi dać sobie radę. Cieszę się z postawy zawodników, a okrasą meczu była piękna bramka. Nie chciałbym wystawiać laurek, bo musiałbym to robić 16 razy, dla jedenastu z wyjściowego składu i pięciu tych, co weszli - mówił później Kasperczyk już na konferencji prasowej. Roginić z Podbeskidzia jest introwertykiem Sporo czasu poświęcił jednak Marko Roginiciowi. Chorwat w swoich pierwszych 17 meczach Ekstraklasy nie zdobył ani jednej bramki, a we wtorek pokonał najpierw bramkarza Śląska, a dziś - golkipera Lecha. I to kapitalnym strzałem w okienko z 20 metrów! - On wrócił w bardzo dobrym stylu, miał przerwę, leczył kontuzję. Ta przerwa sporo mu dała, jest bardziej chętny do współpracy z kolegami, potrafi wziąć na siebie ciężar gry. Jeśli dalej tak będzie się tak prezentował, Podbeskidzie będzie bliższe utrzymania się w lidze - mówił Kasperczyk. - Marko jest specyficzny, nie będę się zagłębiał w szczegóły, ale jest introwertykiem. Trochę nam się przytkał po jesieni, gdy nie zdobył bramki. Mieliśmy kilka rozmów w cztery oczy, to dało efekt. A on ma świetne liczby co do pokonywanego dystansu, ilości odcinków czy sprintów na wysokim poziomie. Ten gol we Wrocławiu dał mu impuls i to już jest chyba to, co być powinno. Teraz będzie miał z górki. Marko uczy się Ekstraklasy, a wszyscy, którzy funkcjonowali wcześniej w pierwszej lidze czy słabszych ligach zagranicznych, muszą trochę poczekać. On jest tego przykładem - dodawał trener Podbeskidzia. Dwa systemy Podbeskidzia Bielsko-Biała Podbeskidzie zaczęło mecz z Lechem dość odważnie, starało się wysoko zakładać pressing. - Różnie to wychodzi, ale staramy się grać w ten sposób, podejmujemy ryzyko. Dzisiaj może i nawet bym zmienił taktykę, bo pewnie niejeden trener po porażce 3-4 chciałby coś zmienić. Tyle że o to ciężko, bo zawodnicy są chętni do gry jeden na jednego czy podchodzenia do autów wyrzucanych przez rywali na ich połowie. Staramy się grać odważnie, bo tak naprawdę zachowawcza gra nie przystoi w Ekstraklasie. Dziś kilka razy wpuściliśmy jednak Lecha w swoją strefę i trzy sytuacje były bardzo groźne. Podobnie będziemy jednak prezentować się w kolejnych meczach, choć nie wykluczam zmian ustawienia w niektórych momentach. W tym meczu graliśmy 3-5-2, a później 5-4-1 po zdobyciu bramki. Kiedy trzeba, będziemy grać odważnie, a kiedy trzeba - zachowawczo - podkreślił Robert Kasperczyk. Andrzej Grupa