Pominięcie Różańskiego podczas pierwszych powołań było zaskoczeniem. Gdy z powodów osobistych z kadry wypadł Adam Bagiński, asystent Ekrotha Wojciech Tkacz zadzwonił do kapitana Wojasa Podhala Nowy Targ z pytaniem czy przyjedzie na zgrupowanie. "Różak" przyjechał, ale już na dzień dobry dostał materiał do przemyślenia, bo Szwed zaproponował mu grę na pozycji środkowego, choć ten jest skrzydłowym. Góral z Nowego Targu robił swoje, ale po kilku dniach uznał, że jego gra w reprezentacji na tej pozycji nie ma sensu. "Zawodnik uznał, że nie jest w odpowiedniej dyspozycji, aby pomóc drużynie na mistrzostwach świata" - głosił komunikat PZHL-u, tymczasem Różański miał bardzo dobre wyniki badań i nie o formę tu chodzi. - Po prostu źle czułem się na tej pozycji - mówi jeden z najbardziej doświadczonych naszych kadrowiczów. - Nie rozumiem dlaczego zostałem ustawiony na tej pozycji, tym bardziej że dostałem powołanie dopiero gdy okazało się, że z kadry wypadło dwóch zawodników. Jeśli trenerzy potrzebowali środkowego, to dlaczego powołali mnie, a nie zawodnika grającego na tej pozycji? Po czwartkowym treningu poszedł porozmawiać z Ekrothem. - Przedstawiłem mu swoje argumenty, powiedział że mnie rozumie. Rozstaliśmy się w kulturalny sposób. Nie sądzę, abym tą decyzją przekreślił swoją dalszą grę w kadrze. Jeszcze na pożegnanie trener powiedział mi: do zobaczenia w przyszłym sezonie. Różański nie kryje, że nie tak wyobrażał sobie rozstanie z reprezentacją, ale nie chce komentować sytuacji, ani pozostałych powołań. - To trener decyduje o powołaniach i trener odpowiada za wynik. Obroni go wynik, a jeśli nie będzie satysfakcjonujący, to wtedy zaczną się pytania o powołania i rozliczanie - ucina. Decyzji selekcjonera nie komentował także Michał Piotrowski. Na stronie Cracovii powiedział, że nie czuje żalu. Napastnik Comarch Cracovii miał duży wkład w zdobycie mistrzostwa Polski przez "Pasy", ale podczas zgrupowania w Krynicy - Zdroju trener ustawił go dopiero w piątym ataku. Ekroth zdecydował się pozostawić w okrojonej kadrze kilku niedoświadczonych na arenie międzynarodowej hokeistów. Trudno kwestionować zasadność odmładzania kadry, ale można wybrać lepszy ku temu termin niż miesiąc przed mistrzostwami świata (w dodatku u siebie). Jedną z bolączek polskiego hokeja jest brak okazji do konfrontacji z zespołami z zagranicy. W tym sezonie nasza kadra rozegrała tylko dwa mecze o stawkę z wymagającymi rywalami. Tymczasem o tym, że hokej reprezentacyjny stawia o większe wymagania niż ligowy przekonujemy się równie regularnie, co boleśnie. Dlatego brak doświadczonych zawodników, którzy decydowali o obliczu swoich zespołów w walce o medale, pokroju Daniela Laszkiewicza, Michała Piotrowskiego, Jarosława Różańskiego czy Mariana Csoricha nie wróży najlepiej przed toruńskimi mistrzostwami.