Oficjalnie Kuźma jest pierwszym trenerem Lecha - przynajmniej w meczowych protokołach. Poznański klub wciąż nie dostał zgody na to, by oficjalnym szkoleniowcem w meczach ekstraklasy był Jose Maria Bakero. Hiszpan prowadził już w tym sezonie Polonię Warszawa, a teoretycznie w jednej rundzie nie można być pierwszym trenerem w dwóch klubach. Formalnie zastępuje go więc Kuźma. - W środę po meczu z Polonią mówiłem, że takiego Lecha z drugiej połowy życzylibyśmy sobie i w kolejnych spotkaniach. Dziś go było widać - dobrze grająca drużynę, równo przez cały mecz. To była drużyna dobrze prowadząca grę, kontrolująca grę i przez cały czas panująca nad tym, co się działo - oceniał Kuźma. - W życiu nie jest jednak tak lekko i troszeczkę musieliśmy się natrudzić by strzelić pierwszą i drugą bramkę. Później mieliśmy już jednak z górki i gdyby była lepsza skuteczność, to wygralibyśmy wyżej. Dla mnie Lechia jest najlepiej albo jedną z najładniej grających ekip w Polsce, więc dziś wcale tak łatwo nie było - uznał asystent Jose Marii Bakero. Szkoleniowiec Lechii uznał wynik meczu za sprawiedliwy. - Patrząc na przebieg meczu, Lech wygrał zasłużenie. Nam się gra nie układała, brakowało tego ostatniego podania. Teraz musimy się pozbierać, by w kolejnym spotkaniu powalczyć o trzy punkty - stwierdził Tomasz Kafarski. - Nie jestem zadowolony z gry. Spotkanie mogło mieć inne oblicze gdybyśmy zagrali tak, jak zakładałem. Tylko momentami była to ta Lechia, którą chciałem zaprezentować w Poznaniu. Długimi fragmentami jej jednak nie poznawałem - dodał. Szkoleniowiec gdańskiej drużyny był zdania, że choć Lech zagrał lepiej niż w poprzednich spotkaniach w lidze, to jednak przede wszystkim zawiódł jego zespół. - Długimi momentami nie byliśmy nawet równorzędnym przeciwnikiem. Liczyłem na to, że strzelimy bramkę, która powiodłaby nas do zwycięstwa. Po porażce w Poznaniu Lechia spadła na piąte miejsce, czyli wciąż znajduje się na pozycji, która satysfakcjonuje jej trenera. - Naszym celem było miejsce w szóstce i o to walczymy - zapowiada Kafarski. Kuźmę dziennikarze pytali, dlaczego na początku sezonu Lech grał lepiej w pierwszych połowach, a teraz robi to po przerwie. - Czasem wszystko się rozmywa przez brak koncentracji i indywidualne wycieczki zawodników. Choćby taki mecz na Legii, gdzie po pierwszej połowie mogło być 5-0 i po wszystkim. A później każdy chciał strzelić bramkę, popisać się i skończyło się tak, jak się skończyło. Ta drużyna nie może sobie pozwolić na to, by stracić panowanie nad co się dzieje na boisku - mówił Kuźma, który wypowiedział się także o powrocie do wysokiej formy i pierwszego składu Jakuba Wilka oraz zawodzącym Joelu Tshibambie, którego znów wygwizdali poznańscy kibice. -Wilk rok temu był pewniakiem w kadrze Beenhakkera , więc to zawodnik na poziomie reprezentacyjnym. Pewnych umiejętności się nie zapomina, a on ma spore możliwości. Przyszedł nowy trener, więc i dla niego powiał mocniejszy wiatr. Pokazuje na co go stać, choć stać go na jeszcze więcej - tak Kuźma oceniał Wilka, który asystował przy pierwszym golu Sławomira Peszki i był jednym z najlepszych graczy Lecha. Zawiódł za to po raz kolejny Tshibamba, zmarnował też sytuację sam na sam. - Gdyby idealnie wyszedł do jednego podania, gdyby nie zabrakło koncentracji, stanowczego podejścia, to by strzelił gola i nie byłoby pytania o sens jego zmiany z Rudnievsem. Nie trafił i temat wraca. Przed Joelem jest dużo pracy, bo raz, że przyszedł w momencie, gdy drużyna była po okresie przygotowawczym, zna dodatek przyszedł z innego rodzaju gry taktycznej i ciężko mu znaleźć swoje miejsce. Musi też zacząć myśleć tak jak ta drużyna, a na razie myśli w inny sposób - opowiadał Kuźma. I dodał: - Jest taka zasada w życiu, ze nie można przekreślać żadnego człowieka i trzeba dać mu szansę. Tylko od Joela będzie zależało, czy ją wykorzysta.