- Trudno coś sensownego powiedzieć, człowiek czuje się jakby obuchem w głowę dostał. Przegraliśmy bardzo ważny mecz, którego nie mieliśmy prawa przegrać. To się jednak wydarzyło - mówił Zieliński. Trener Lecha od dłuższego czasu mówi jednak, że razem ze swoimi asystentami szuka przyczyn tak słabej formy swojej drużyny. I nadal tej odpowiedzi nie może znaleźć. Tymczasem rywale w ligowej tabeli wciąż uciekają, a Lech zamiast myśleć o gonieniu lidera, musi oglądać się na strefę spadkową. Nad przedostatnim Śląskiem Wrocław ma już tylko dwa punkty przewagi. Swojej jedyne dwa zwycięstwa poznaniacy odnieśli właśnie nad drużynami z tejże strefy spadkowej - Śląskiem i Cracovią.- Pierwsza połowa nie zapowiadała tego, co się później stanie. W drugiej było już gorzej. Sami sobie nawarzyliśmy tego piwa i sami musimy sobie poradzić - lakonicznie tłumaczył Zieliński. Szkoleniowiec Lecha żalił się na sytuację kadrową swojej drużyny. Dziś nie zagrali: kontuzjowani Grzegorz Wojtkowiak i Artur Wichniarek, pauzujący za żółte kartki Manuel Arboleda oraz Tomasz Bandrowski. Sytuacja tego ostatniego jest ciekawa, bo opiekujący się piłkarzami Lecha doktor Tomasz Piontek z kliniki Rehasport zapewniał, że Bandrowski może już grać. - Lekarze tak mówili, ale to trzeba pytać jeszcze Bandrowskiego. Powiedział mi wczoraj, że nie czuje się jeszcze na tyle sprawny by grać. A nie chce osłabiać drużyny - opowiadał Zieliński. Miejsce Bandrowskiego zajął młody Kamil Drygas, zamiast Arboledy i Wojtkowiaka w obronie grali Djurdjević i Kikut. - Dzisiaj widać było, jakie mamy możliwości kadrowe. Pod nieobecność Bandrowskiego i Arboledy ta gra w defensywie nie wyglądała tak jak powinna. Tyle że sytuacji kadrowej nie zmienimy, w Manchesterze zagra może jeszcze tylko Arboleda. Musimy więc zmienić coś w głowach piłkarzy - zapowiedział Zieliński. Już w czwartek lechitów czeka wyjątkowo ciężka przeprawa - zagrają na City of Manchester Stadium. A Manchester City, jeśli w niedzielę choćby zremisuje na wyjeździe z Blackpool, będzie wiceliderem Premiership z niewielką stratą do Chelsea. Lech większych szans na nie ma, a bardziej ambitna gra znów wiele może go kosztować. Bo wątpliwe, aby poznaniacy zregenerowali się przed spotkaniem w Zabrzu z Górnikiem, które jest zaplanowane trzy dni później. Lech nie będzie jednak kalkulować. - Podejście nie ma znaczenia, i tak będziemy musieli tam wiele sił zostawić. Pojedziemy zagrać jak najlepszy mecz w naszym wykonaniu. Zdajemy sobie sprawę, że aby przywieźć dobry wynik, to trzeba zagrać życiówkę, wznieść się na wyżyny. Nie będziemy jednak myśleć, ile ten mecz będzie nas kosztował. O Zabrzu pomyślimy po powrocie z Anglii - mówi Zieliński. Kibice Lecha dobitnie jednak pokazali, co myślą o postawie piłkarzy. Ich zdaniem gracze Lecha starają się pokazać z jak najlepszej strony w pucharach, a spotkań ligowych nie traktują zbyt ambicjonalnie. - Ja się z tym stwierdzeniem kibiców nie zgodzę. Też się zastanawiam, co się dzieje w lidze, ale recepty jeszcze nie udało się znaleźć - powiedział Zieliński.