Barbara Bonk przyznaje, że poniedziałkowy wieczór kosztował ją wiele nerwów. Początkowo nie zamierzała oglądać zmagań męża na ciężarowym pomoście, bo jest w piątym miesiącu bliźniaczej ciąży. - Osiem lat temu, gdy mąż startował w mistrzostwach Europy, byłam w ósmym miesiącu ciąży i zaraz po obejrzeniu transmisji zaczęłam rodzić. Nie chciałam, by przez nerwy tym razem coś się zaczęło dziać - powiedziała. Zapewniła jednak, że nic się nie działo.- Poza tym, że dzieci przy każdym podejściu męża do sztangi i moich okrzykach kopały - śmiała się we wtorek żona medalisty. Przyznała, że medal męża był dla niej niespodzianką. Uwierzyła, że może on walczyć o miejsce na podium, po tym jak zdobył pięciokilogramową przewagę po rwaniu. - To był dobry punkt wyjścia, zwłaszcza że wcześniej wycofali się Białorusin i dwaj Rosjanie - dodała. Sportową pasję małżonka pani Barbara podziela, bo, tak jak on, też dźwigała ciężary. - Poznaliśmy się nawet na zawodach - 11 lat temu na mistrzostwach Europy juniorów - przypomniała. O mężu mówi, że prywatnie jest zamknięty w sobie i trzeba "umieć do niego podejść". Dodaje jednak, że Bartłomiej Bonk jest bardzo rodzinny. - Półtora miesiąca temu, kiedy wyjeżdżał do Londynu, powiedział: +jadę zapewnić nam byt+. Rodzina jest dla niego najważniejsza - skwitowała. Trener Budowlanych Opole (wcześniej Odra) Ryszard Szewczyk, który wychował w sumie 11 olimpijczyków, a jego podopieczni zdobyli sześć medali igrzysk: dwa srebrne (Krzysztof Siemion - Barcelona 1992 i Szymon Kołecki - Sydney 2000) oraz cztery brązowe (dwa Tadeusz Rutkowski - Montreal 1976 i Moskwa 1980; Sergiusz Wołczaniecki - Barcelona 1992 oraz Bonk) stwierdził podczas wtorkowego spotkania z dziennikarzami, że Bonk mógł wrócić ze złotem. - Przegrał je na własne życzenie. Gdyby przyłożył się i w pierwszej próbie poradził sobie z 219 kilogramami, potem podszedł do 222 albo 223 i też podniósł, a mógłby, to on rozdawałby karty - skwitował. Trener przyznał jednak, że jeszcze dwa tygodnie temu nikt nie wierzył w tak dobry wynik zawodnika Budowlanych. - Liczyliśmy na 6.-8. miejsce. Tym bardziej że wskutek kontuzji nie miał przepracowanych przygotowań do igrzysk jak należy - dodał Szewczyk. Przyznał, że Bonk to "wątła konstrukcja" - fizyczna i psychiczna. W ostatnich latach nękany był ciągłymi kontuzjami - kolana, barku, nadgarstków, pleców. Psychicznie też - zdaniem trenera - nie jest zawodnikiem, który bez względu na okoliczności "zaciska zęby i robi swoje". Bywa, że poddaje się stresowi. - Nadrabia miną i mówi, że wszystko jest w porządku. A czasem nie jest - stwierdził trener. Jak zatem trzeba postępować z nim na treningach i mobilizować do walki? - Delikatnie. A jak coś mruczy pod nosem, to najlepiej udawać, że się nie słyszy - zażartował trener. Dodał jednak, że wie, iż jego podopieczny w ostatnich miesiącach cierpiał z powodu kontuzji i często ratował się środkami przeciwbólowymi. - Mogłem mu tylko współczuć, ale powtarzałem, że coś musimy robić, by spróbować powalczyć w Londynie - powiedział szkoleniowiec. Przypomniał, że Bonk - jak sam powiedział tuż po zdobyciu medalu w Londynie - dwa miesiące temu chciał z powodu kontuzji zrezygnować. Udało się go jednak przekonać, by spróbował swoich sił. 28-letni Bonk, który dźwiganie rozpoczynał w MLKS Krajna Sępólno Krajeńskie, do Budowlanych trafił w 2002 roku. Szewczyk wypatrzył go na olimpiadzie młodzieżowej, gdy był trenerem kadry narodowej. Dostrzegł w nim potencjał i zaprosił długowłosego wtedy młodzika na obóz sportowy. - Na dobry początek miał ściąć włosy i wytrzymać na obozie. Obydwa warunki spełnił - powiedział trener medalisty olimpijskiego. Zapewnił, że jeśli Bonkowi dopisze zdrowie, na pewno pozostanie w światowej czołówce. - Trzeba jednak pamiętać, że w każdej chwili może mu się zdarzyć jakaś tragiczna kontuzja - zaznaczył szkoleniowiec. Trener twierdzi, że nawet jeśli Bonk będzie musiał zrezygnować z uprawiania sportu, to poradzi sobie w życiu: - To mądry chłopak, studiuje na jednej z opolskich uczelni, kształci się na menadżera sportu. Pobierz aplikację i śledź igrzyska Londyn 2012 na swej komórce, bądź tablecie!