Spotkanie rozpoczęło się od celnego rzutu za trzy punkty Łukasza Wiśniewskiego z Trefla Sopot. Zgorzelczanie odpowiedzieli dopiero po niespełna trzech minutach akcją za dwa "oczka" Giedriusa Gustasa. Najwyższe, pięciopunktowe prowadzenie w tym fragmencie gry Trefl uzyskał po efektownym wsadzie wykonanym przez Filipa Dylewicza. Od tego momentu swoją grę poprawili koszykarze Turowa. Na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy gracze Jacka Winnickiego prowadzili 10:9. Pierwsza kwarta zakończyła się jednak wynikiem 15:13 na korzyść Trefla. W pierwszych dziesięciu minutach oba zespoły raziły nieskutecznością. Na początku drugiej kwarty przewaga koszykarzy z Sopotu oscylowała wokół trzech punktów. Skuteczny rzut za trzy punkty Vonteego Cummingsa sprawił, że przewaga wzrosła do sześciu. Później dwukrotnie o przerwę dla swojego zespołu prosił trener Turowa Zgorzelec. Reprymendy z ławki rezerwowych, a także liczne zmiany stosowane przez Jacka Winnickiego nie przyniosły jednak oczekiwanego rezultatu. Na cztery minuty przed końcem drugiej ćwiartki 31:21 prowadzili sopocianie, którzy po pierwszej połowie wygrywali 42:25. Po przerwie nadal na parkiecie dominowali sopocianie. Po trzech minutach trzeciej kwarty wsadem popisał się Filip Dylewicz i podopieczni Karlisa Muiznieksa wygrywali 54:30. Zgorzelczanie wciąż grali na bardzo niskiej skuteczności rzutowej. Najjaśniejszym punktem Turowa był Daniel Kickert. Australijczyk wraz z Davidem Jacksonem i Johnem Edwardsem nie zdołali jednak zmniejszyć straty. Tuż przed końcem trzeciej kwarty za piąty faul boisko musiał opuścić John Turek, który dla Trefla zdobył 10 punktów. Przed ostatnią częścią spotkania zgorzelczanie przegrywali 43:66. Czwarta kwarta była najbardziej wyrównanym fragmentem spotkania. Bezpieczny dystans dwudziestu punktów utrzymał się do końca. Koszykarze znad morza, wśród których prym wiódł Filip Dylewicz wygrali ostatecznie 82:63. Po meczu powiedzieli: Trener Trefla Sopot Karlif Muiznieks: - To był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Różnica 19 pkt sugeruje, że zwycięstwo przyszło łatwo, ale to nie oddaje tego, jak toczyło się spotkanie. Kluczowa była druga kwarta, w której uzyskaliśmy 15 pkt przewagi. Myślimy już tylko o finale, niezależnie od tego kto będzie przeciwnikiem. Trener PGE Turów Zgorzelec Jacek Winnicki: - Trefl był zdecydowanie lepszy. Gratuluję rywalom. Tylko pierwsza kwarta układała się po naszej myśli - był niski wynik, a o to nam chodziło i wyrównana walka. Niestety po końcowej syrenie niski wynik pozostał tylko po naszej stronie. Moi zawodnicy nie trafiali z czystych pozycji. Natomiast rywale mieli wysoką skuteczność i zdobywali punkty w ważnych momentach meczu. Filip Dylewicz (Trefl): - Byliśmy lepsi w każdym elemencie, szczególnie w rzutach za trzy punkty. Na naszym koncie było także więcej asyst. Cieszy mnie nie tylko zwycięstwo, ale także to, że tak dobremu zespołowi jak PGE Turów potrafiliśmy narzucić swój styl gry. Konrad Wysocki (PGE Turów): - Spotkanie ułożyło się całkowicie po myśli rywali. Koszykarze Trefla trafiali niemalże wszystko i za dwa i za trzy punkty. Nie mieliśmy dziś w Zielonej Górze żadnych szans, mimo że dwa wcześniejsze mecze ligowe z Treflem były bardzo wyrównane. Trefl Sopot - PGE Turów Zgorzelec 82:63 (15:13, 27:12, 24:18, 16:20) Trefl Sopot: Filip Dylewicz 15, Łukasz Wiśniewski 14, Adam Waczyński 12, Łukasz Koszarek 10, John Turek 10, Vonteego Cummings 8, Jermaine Mallett 7, Marcin Stefański 6, David Brembley 0, Saulius Kuzminskas 0. PGE Turów Zgorzelec: Daniel Kickert 21, Konrad Wysocki 9, Michał Chyliński 7, David Jackson 7, John Edwards 6, Giedrius Gustas 5, Aaron Cel 2, Artur Mielczarek 2, Ronald Moore 2, Dallas Lauderdale 2, Michał Jankowski 0 .