Zaginięcie Dominika Bogdanowicza zgłoszono 19 lutego, jednak już od 11 lutego z polskim triathlonistą nie było żadnego kontaktu. Dwa dni po zgłoszeniu zaginięcia temat przedostał się do mediów. Niestety, poszukiwania polskiego sportowca nie zakończyły się szczęśliwie. Dominik Bogdanowicz ostatni raz w Polsce był widziany 10 lutego. Później udał się do Austrii, gdzie dzień później ślad po nim zaginął. Portal Akademiatriathlonu.pl informuje, że jeszcze 11 lutego triathlonista korzystał z aplikacji Garmin, ale później kontakt z nim całkowicie się urwał. Dominik Bogdanowicz nie żyje. Miał 28 lat Zaginięcie mężczyzny zgłosiła jego rodzina. W poszukiwania zaangażowane były służby z Austrii i Słowenii. W zbieranie informacji mogących pomóc sprawie zaangażowało się jego najbliższe otoczenie. Niestety, mimo dużych starań, Dominika Bogdanowicza nie udało się odnaleźć żywego. Dnia 25 lutego komenda policji ze słoweńskiego Kranja poinformowała o znalezieniu ciała mężczyzny. Podała również prawdopodobną przyczynę śmierci. - Wszystko wskazuje na to, że zmarły spadł podczas przeprawy przez niewielki wąwóz. Do wypadku doszło poniżej granicy śniegu, na terenie stromym i miejscami śliskim. W ostatnich dniach na tej wysokości panowały niskie temperatury i występowały opady - podano. We wcześniejszej rozmowie z Eurosport siostra Dominika Bogdanowicza wyznała, że jej brat wyruszył do Austrii samotnie i obrał ten kierunek pierwszy raz w życiu. Triathlonista, zdaniem Patrycji Zielińskiej, chciał tylko "pochodzić po górach". - Nie jakichś wymagających, ale takich turystycznych. Pojechał sam. W ogóle mama odradzała mu ten pomysł, bo jest zima, niekoniecznie korzystne warunki - wyznała kobieta kilka dni wcześniej. Siostra zmarłego Dominika Bogdanowicza powiedziała, że jej brat w przeszłości organizował podobne eskapady na terenie Polski czy Słowacji. Zawsze jednak z nich wracał, a w międzyczasie publikował materiały w mediach społecznościowych. Pierwsza austriacka wycieczka zakończyła się jednak w najgorszy możliwy sposób.