Przypomnijmy, że dwaj piłkarze Manchesteru City: Kolo Toure i Emmanuel Adebayor pobili się w trakcie treningu. Byłych zawodników Arsenalu musiał rozdzielać kolejny były gracz "Kanonierów" Patrick Vieira, a także siedmiu innych graczy zespołu. Dziennikarze "The Sun" sugerują, że byli gracze Arsenalu mieli ze sobą na pieńku już od listopada. Podobno Adebayor czuł się urażony komentarzami Toure na łamach prasy, który apelował do swoich kolegów z drużyny, aby przestali jęczeć i wzięli się do roboty. Adebayor uznał, że te uwagi kierowane są pod jego adresem i od tamtego czasu miał żal do Toure. Przez kilka tygodni napięcie między piłkarzami rosło, aż w pewnym momencie Togijczyk nie wytrzymał i brutalnie odegrał się na piłkarzu z Wybrzeża Kości Słoniowej, brutalnie faulując go podczas treningu. Dalszy ciąg wydarzeń już znamy. Toure nie nadstawił drugiego policzka i rzucił się z pięściami na kolegę z drużyny. Obaj piłkarze nie podali sobie ręki, mimo że nakazał im to trener, Roberto Mancini. Toure w rozmowie z dziennikarzami bagatelizował cały incydent. "Do sprzeczki doszło z powodu ostrego wślizgu. Obaj straciliśmy panowanie nad sobą, ale szybko się uspokoiliśmy. Inni piłkarze i trener rozdzielili nas. Już o tym zapomniałem, ale wiem że w przypadku Adebayora nie był to pierwszy i na pewno nie będzie ostatni raz. Podobnie było w Arsenalu. Znamy się bardzo dobrze. Może nawet za dobrze. W każdym razie to świadczy o tym, że mamy w sobie sporo energii. Jeśli spojrzeć na to z drugiej strony, to nie jest to aż tak negatywne" - podsumował Kolo Toure. Emmanuel Adebayor nie znalazł się w kadrze drużyny Man City na szlagierowe spotkanie z Arsenalem na Emirates Stadium. Trener Roberto Mancini uznał, że piłkarz po kontuzji nie zaliczył odpowiedniej ilości jednostek treningowych i nie jest gotów do gry.